"Prawo europejskie" to podręcznik z 1999 r. Na okładce widnieją dwa nazwiska: Frank Emmert i Mateusz Morawiecki. Emmert to były wykładowca Morawieckiego. Zdjęcie jednej ze stron publikacji zamieścił na Twitterze poseł PO Krzysztof Brejza. Fragment ten zaskakuje, zważywszy na obecny chaos wokół Sądu Najwyższego.
"Jeżeli w pojedynczym przypadku norma prawa krajowego koliduje z normą prawa wspólnotowego, to właściwy sąd krajowy może (...) dojść do wniosku, iż prawo krajowe nie może być stosowane" - czytamy we wskazywanym przez Brejzę akapicie.
"M.Morawiecki potwierdza, że SN może zawiesić stosowanie niezgodnych z prawem UE przepisów " - komentuje fragment podręcznika poseł PO.
Dokładnie według takiej wykładni, jaka została przedstawiona w podręczniku Emmerta i Morawieckiego, działał Sąd Najwyższy w sierpniu. Wówczas SN wysłał do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej pytania prejudycjalne, zawieszając kluczowy przepis dotyczący przechodzenia sędziów w stan spoczynku. - 19 lat temu premier Morawiecki pisał dokładnie o tej regule, którą my zastosowaliśmy w sierpniu, zadając pytania do TSUE - powiedział w rozmowie z Onet.pl sędzia Michał Laskowski, rzecznik Sądu Najwyższego.
Działanie SN było wielokrotnie krytykowane ze strony rządzących. Wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik stwierdził, że takie działanie stwarza "delikt". Krytykował je też sam Mateusz Morawiecki, stwierdzając, że sędziowie SN "w swojej własnej sprawie próbują zawiesić ustawę".
Onet o komentarz w sprawie tej rozbieżności poprosił posła PiS Marka Asta, który jest przewodniczącym sejmowej komisji ustawodawczej. Ast stwierdził, że opinia nie ma mocy wiążącej. - Przecież działanie danego sądu będziemy inaczej oceniali w każdej sytuacji, bo to zależy od kontekstu sprawy. Każda sytuacja jest inna - powiedział. Poseł stwierdził ponadto, że nie wie, czy Morawiecki jest autorem tych słów (mógł to być Emmert), a nawet jeśli, to przecież premier mógł zmienić zdanie.