Żona Cezarego Gmyza na liście wyborczej PiS. "Trójką na Mokotowie jest bliska mi osoba"

Elżbieta Wrotnowska-Gmyz, żona korespondenta TVP w Berlinie znalazła się na liście wyborczej PiS do Rady Warszawy. O Cezarym Gmyzie ostatni raz było głośno, gdy nazwał I Prezes SN "szlampą".

Na trzecim miejscu na liście PiS w jednym z warszawskich okręgów wyborczych znalazła się Elżbieta Wrotnowska-Gmyz. Zbieżność nazwisk nie jest przypadkowa - korespondent TVP w Berlinie przyznał, że w wyborach kandyduje jego żona. 

"Uprzedzając pytania. Tak. Trójką na Mokotowie jest bliska mi osoba. Najbliższa nawet" - napisał Gmyz na Twitterze.

Wrotnowska-Gmyz Elżbieta zasiada we władzach Narodowego Centrum Kultury. Jest Zastępca Dyrektora ds. Projektów Edukacyjnych. W marcu 2016 roku Wyborcza.pl pisała o wystawie z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski, która miała odbyć się w warszawskiej galerii Kordegarda. W tym samym czasie w Kordegardzie zorganizowano wystawę o katastrofie smoleńskiej. Z informacji rozmówców Wyborczej wynikało, że wystawa smoleńska była oryginalnym pomysłem Wrotnowskiej-Gmyz, która z ramienia NCK nadzoruje galerię.

Jedynka na liście - kierowca Kaczyńskiego

Co ciekawe, pierwsze miejsce na liście w okręgu mokotowskim zajmuje Jacek Cieślikowski. 45-latek zasiada już w Radzie Warszawy, a zaczynał jako kierowca Jarosława Kaczyńskiego. Dziś takiego stanowiska nie zajmuje, ale jak opisywał "Fakt" nadal zdarza mu się wozić prezesa PiS.

Z jego oświadczenia majątkowego, które opublikował jako radny, wynika, że w 2017 roku zarobił dokładnie 169 tys. 209 zł. Na tę kwotę złożyło się 108 tys. i 18 tys. zł z dwóch umów o pracę, a dodatkowo Cieślikowski zainkasował 21,3 tys. zł z firmy Geranium (jest jej prezesem) oraz 18 tys. zł ze spółki Srebrna (zasiada w zarządzie).
Rozbijając tę kwotę, okazuje się, że Cieślikowski zarabia około 14 tys. zł.

Kim jest Cezary Gmyz?

Cezary Gmyz jest korespondentem TVP w Berlinie, wcześniej pracował m.in. w "Rzeczpospolitej", skąd został dyscyplinarnie zwolniony za artykuł "Trotyl na wraku tupolewa". Gmyz nie kryje swoich propisowskich sympatii i notorycznie łamie zasady etyki dziennikarskiej. Ostatnim takim przypadkiem było nazwanie I Prezes Sądu Najwyższego "szlampą" (nie. suka). To było za dużo nawet dla władz Telewizji Polskiej i korespondentowi udzielono nagany.

Innym razem skomentował wystąpienie prof. Ryszarda Krasnodębskiego, 93-letniego żołnierza AK. Kombatant przyszedł na uroczystość wręczenia mu medalu na Politechnice Wrocławskiej. Podczas uroczystości skrytykował Mateusza Morawieckiego, a następnie wyszedł z sali. Gmyz nazwał kombatanta "zaplutym staruszkiem, który przyszedł poskrzeczeć".

Kilka miesięcy wcześniej zamieścił taki wpis: „Odnoszę wrażenie, że PiS mogłoby jeszcze trochę wzrosnąć, gdyby zdecydował się na lekki wpie*dol"  w kontekście polityków opozycji protestujących w sali plenarnej w styczniu 2017 roku. 

W grudniu 2016 roku Cezary Gmyz nie wykazał się szacunkiem ani do pracodawcy, ani do widzów, gdy relacjonował tragedię na berlińskim jarmarku świątecznym z papierosem w ustach. Innym razem Gmyz stwierdził, że do Polski rocznie przenosi się 100 tys. Niemców, podczas gdy dane na ten temat dotyczyły okresu 10 lat.

Więcej o: