O sprawie braku nazwisk księży w rejestrze pedofilów pisaliśmy już kilkukrotnie. Fundacja ofiar księży-pedofilów podaje, że w rejestrze nie ma ani jednego z 50 duchownych skazanych za przestępstwa seksualne, których spis prowadzi. Nieobecność niektórych księży słusznie dziwi. Chodzi o takie przypadki, jak choćby Romana B., który przez wiele miesięcy więził i gwałcił 13-letnią Kasię czy Pawła K., który przez 10 lat molestował seksualnie ministrantów.
Nazwiska sprawców są jednak umieszczane według bardzo restrykcyjnego klucza. Na listę trafiają wyłącznie skazani na podstawie art. 197 par. 3 pkt.1 lub par. 4 kodeksu karnego, a więc jeżeli dopuści się gwałtu wobec małoletniego poniżej 15 roku życia lub jeśli doprowadzając do obcowania płciowego czy innych czynności seksualnych działa ze szczególnym okrucieństwem.
Sprawę Pawła K. przypomniała "Gazeta Wyborcza". Ksiądz był jednak oskarżony na podstawie art. 197 par. 3, ale skazany na podstawie art. 197 par. 1, a więc za "doprowadzenie innej osoby do obcowania płciowego przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem", a nie za gwałt.
Do sprawy duchownych w rejestrze odniósł się minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Zapewnił, że jego resort podchodzi do tego przestępstw "z całą powagą i najwyższym potępieniem". - Nie chronimy nikogo, żadnej grupy zawodowej czy społecznej przed odpowiedzialnością i umieszczeniem w jawnym bądź niejawnym
rejestrze - mówił Ziobro i stwierdził, że takie sugestie to "pomówienie niezwykle nikczemne". Wiceminister Marcin Warchoł dodał, że "rejestr jest automatyczny, ślepy na wszystkie względy dotyczące zawodu, zdarzenia prawnego czy insynuacji dziennikarskich".
Jestem zwolennikiem wolności słowa, bardzo szanuje wolność słowa, wolność słowa jest podstawą funkcjonowania naszego społeczeństwa. I musimy tę wolność słowa chronić, ale musimy też chronić przed kłamliwą, oszczerczą, fałszywą informacją, która manipuluje, nie zmierza do pokazania prawdy i rzeczywistości, tylko zmierza do tego, żeby uderzyć w przeciwnika politycznego
- mówił Ziobro i zapowiedział pozwy cywilne wobec wszystkich, którzy będą rozpowszechniać fałszywe informacje.
Z kolei Sebastian Kaleta, były rzecznik MS i członek komisji reprywatyzacyjnej, którego niefortunna wypowiedź na temat gwałtów mniej i bardziej brutalnych była jednym z przyczynków do debaty na ten temat, w rozmowie z WP.pl mówił, że na pytanie o nieobecność księży w rejestrze powinny odpowiadać konkretne sądy, których orzeczenia są podstawą do umieszczenia w rejestrze. Przypomniał też, że w niektórych przypadkach sąd może zakazać umieszczenia sprawcy na liście, by działać na korzyść pokrzywdzonych, np. chroniąc ich tożsamość.
Minister Zbigniew Ziobro jako prokurator generalny wielokrotnie skarżył wyroki sądów, które pobłażliwie podchodziły do przestępców na tle seksualnym. Nie jest tajemnicą, że praktyka sądów w tym zakresie budzi duże wątpliwości, ponieważ bardzo często sądy orzekają wyroki w zawieszeniu albo w najniższych widełkach kar
- stwierdził Kaleta i dodał, że ministerstwo pracuje nad zaostrzeniem kodeksu karnego w zakresie m.in. przestępstw dotyczących zgwałceń i innych czynności seksualnych.
Kaleta przyznał też, że "nieoficjalnie dochodzą do niego głosy, że na tym drugim [niejawnym - red.] spisie faktycznie znajdują się nazwiska skazanych za przestępstwa duchownych". Podkreślił jednak, że ich profesja nie jest tam wyszczególniona a ministerstwo jej nie sprawdza. - W mojej opinii precyzyjnej informacji na ten temat może udzielić polski Episkopat - dodał.