Spoliczkowana za okrzyki "konstytucja" współczuje napastniczce. "Dała się wmanipulować"

Spoliczkowana przez pełnomocniczkę wojewody dolnośląskiego mówi, że "szczerze współczuje" kobiecie. - Dała się w tę sytuację wmanipulować - stwierdziła aktywistka Magdalena Klim.

W sobotę podczas obchodów Dnia Weterana na pl. Piłsudskiego w Warszawie Dominika Arendt-Wittchen, pełnomocniczka wojewody dolnośląskiego ds. obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości, uderzyła otwartą dłonią w twarz jedną z protestujących przeciwko wystąpieniu prezydenta kobiet. Napastniczka po tym zrezygnowała z funkcji.

Jak poinformował nas pełnomocnik pokrzywdzonej Magdaleny Klim, mecenas Jarosław Kaczyński, do sądu został skierowany prywatny akt oskarżenia przeciwko Arendt-Wittchen. 

Spoliczkowana współczuje napastniczce

Sama spoliczkowana w rozmowie z naTemat.pl przyznała, że... szczerze współczuje kobiecie, która ją zaatakowała. - Współczuję jej, że tak się zachowała, że ponosi teraz tego konsekwencje. Mam świadomość, że hejt, który się na nią leje, nie jest przyjemny. I współczuję jej, że dała się w tę sytuację wmanipulować - stwierdziła Klim. Jednocześnie dodała, że sprawa trafia do sądu, ponieważ nie zgadza się na bicie po twarzy za słowo "konstytucja". 

- Im więcej wiem na temat Arednt-Wittchen, tym bardziej jest mi jej żal - powiedziała Klim. Wyjaśniła, że poczytała o byłej już pełnomocniczce wojewody i dowiedziała się, że dwa lata temu kazała w trakcie jakiejś manifestacji transparent z hasłem "Śmierć wrogom ojczyzny". - To kobieta absolutnie myśląca i dostrzegająca, co się dzieje dookoła. Jest historykiem sztuki, więc jest wrażliwa na piękno. Wydaje mi się, że została w jakiś sposób zmanipulowana, choć nie chcę jej bronić i usprawiedliwiać - tłumaczyła. 

Prawica broni Arendt-Wittchen

Strona rządowa i jej poplecznicy stają w obronie Arendt-Wittchen. Szef MSWiA Joachim Brudziński przyznał, że kobieta "przekroczyła granicę", ale tylko dlatego, że upominała się o szacunek dla weteranów, a spoliczkowana jest "znana z awantur i burd". 

Krystyna Pawłowicz apelowała do wojewody dolnośląskiego, by nie przyjmował dymisji pełnomocniczki, która zareagowała "symboliczną formą niezgody na prostactwo, bezczelność, ciągłą agresję i obrażanie wartości dla kogoś najważniejszych". Pawłowicz zaatakowała później biorącą udział w dyskusji dziennikarkę, pisząc "Gdzie byłaś babo, gdy atakowano marszałka seniora Morawieckiego. Zamilcz bezczelna. Wrażliwa się znalazła, córcia rudej". Następnego dnia za to przeprosiła.

Podobne opinie funkcjonują wśród prawicowych publicystów. Dorota Kania uważa, że Arendt-Wittchen "zachowała się tak, jak wymagała sytuacja". Cezary Gmyz stwierdził, że "przemoc w przestrzeni publicznej jest niedopuszczalna", ale na swojej krótkiej liście ma trzy nazwiska do wypłacenia z liścia i nie będzie potem przepraszał ani podawał się do dymisji". Z kolei Krzysztof Wyszkowski stwierdził, że "największą przewagą PiS nad Totalnymi stanowi radykalnie wyższa klasa kobiet".

Więcej o: