Dr Rafał Rychter, prodziekan Wydziału Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie: Dostajemy zaproszenia do konkursów na takie pomniki, jednak 95 proc. znanych rzeźbiarzy unika tego typu zamówień. Lechowi Kaczyńskiemu forma upamiętnienia na pewno się należy, ale tutaj przesadzono z liczbą. To zaczyna przypominać sytuację z papieżem. W Polsce jest ponad 5 tys. pomników z Janem Pawłem II, jak wyliczyła jedna z doktorantek. Im większa liczba, tym większe niebezpieczeństwo nie tylko trywializacji danej postaci, ale też dyscypliny jako rzeźby.
Nie ma potrzeby, by taka forma upamiętnienia jak pomnik stała w każdej miejscowości. Lepiej byłoby zrobić to raz, a dobrze, żeby nie dyskredytować samego pomnika, który jest czymś wyjątkowym. Bo jeżeli mamy dużo pomników, to stają się zbyt powszechne, w ten sposób odbiera im się moc.
Dr Rafał Rychter: Bo dochodzi tu do upolitycznienia działalności, która powinna być artystyczna. Rzeźbiarze boją się, że jeżeli nawet zrobią dobrą rzecz, to i tak zostanie to ośmieszone z powodów politycznych i że zostaną przypisani do danej opcji, mimo że niekoniecznie się z nią utożsamiają. To powoduje, że zgłaszają się trzeciorzędni rzeźbiarze, albo jeszcze gorzej. Skoro nie wzięli ci z pierwszego rozdania, to komisja chce się jakoś ratować i bierze co popadnie. A że ten gust i wymagania pomnikowe są czasem za bardzo narzucające, to nie ma tu szans na wielkie dzieło.
Dr Rafał Rychter: Prezydent Lech Kaczyński miał trudną anatomię. To nie jest łatwa twarz do wyrzeźbienia, typu Józef Piłsudski, że się robi wielkie brwi, odpowiednią czapkę, troszeczkę nadętą posturę i już mamy marszałka. Był to człowiek o wymagających proporcjach. To za duże wyzwanie dla trzeciorzędnych rzeźbiarzy.
Pomnik Lecha Kaczyńskiego i ofiar katastrofy smoleńskiej w Dębicy. 5 maja 2014, prezes PiS Jarosław Kaczyński składa kwiaty Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Wyborcza.pl
Dr Rafał Rychter: W rzeźbiarstwie nie chodzi tylko o wyrzeźbienie danej postaci, ale też o relację pomnika z otoczeniem. Zawodowiec nigdy nie myśli punktowo, na zasadzie „postawię ten pomnik na środku”, tylko zawsze musi uwzględnić otaczającą go przestrzeń, topografię, to, jak będzie organizował się ruch i tłum podczas uroczystości upamiętniających. Tu natomiast wygląda to tak, jakby zgłaszali się kiepscy rzeźbiarze nagrobkowi, a komisja cieszyła się, bo Lech Kaczyński wyszedł chociaż trochę podobny. Artystycznie to wygląda kiepsko, mówię to z bólem. Bo to nasza wspólna przestrzeń, a każdemu prezydentowi należy się szacunek i odpowiednie upamiętnienie. Lech Kaczyński nie zasłużył sobie na aż tak kiepskie pomniki
Dr Rafał Rychter: Po pierwsze poczekać. Na tej fali jest małe prawdopodobieństwo, żeby zgłosił się ktoś dobry. Drugim wyjściem jest ominięcie polskich problemów związanych z obecną narracją polityczną oraz propagandą i zrobienie konkursu międzynarodowego z naciskiem na twórczość spoza Polski. Może wtedy rzeźbiarz byłby wyzwolony z pewnych zniewalających stereotypów.
Trzeba przyznać, że rzeźba socrealistyczna, która przez lata była wyśmiewana i krytykowana, była w o wiele lepszym guście i lepsza artystycznie od tego, co jest teraz. Bo to jest po prostu amatorszczyzna. Większość tych pomników ma posmak amatorski od samego początku, od sposobu rzeźbienia, przez sposób podpisania się, po dobór złotych literek. Po tych pomnikach widać, że ktoś w ogóle nie miał do czynienia z edukacją w zakresie rzeźby.
Pomnik Marii i Lecha Kaczyńskich w Radomiu MARCIN KUCEWICZ
Dr Rafał Rychter: Lepiej byłoby nie rozstrzygać niektórych konkursów. To, że konkurs jest ogłoszony, nie oznacza, że musi być rozstrzygnięty. Jeżeli nie mamy zadowalającego efektu, to po co dawać duże pieniądze i wikłać ludzi w realizację złego projektu? Tylko po to, żeby jakiś polityk mógł popisać się przed swoim zwierzchnikiem? W efekcie nie chodzi tu o sztukę, a o propagandę.
Trzeba byłoby więc to odpolitycznić, zadbać o sztukę, rozstrzygnąć konkurs dopiero wtedy, kiedy pojawi się coś wyjątkowego. Komisja w większości powinna składać się z artystów rzeźbiarzy z doświadczeniem. Dzisiaj zazwyczaj są w nich dwie-trzy takie osoby, a pozostałe osiem jest niezwiązanych z rzeźbą.
Podchodziłbym więc do tego na spokojnie, to nie musi być wpisane w kalendarz wyborczy, propagandowy czy polityczny. To nasza wspólna przestrzeń, jak ją zaniedbamy, to konsekwencje będą na lata. A potem nie będzie wiadomo, co z tym zrobić. Usunąć? Źle, bo będą protesty. Zostawić? Też źle, bo młodzież patrzy, nabiera złego smaku i wyobrażenia o rzeźbie.
Dr Rafał Rychter: Patrząc na wiele z tych pomników widać, że nie zawsze użyto dobrego jakościowo materiału. Przy niektórych odlewach mam wrażenie, że jest to oszukany brąz, że są to nakrętki miedziane wymieszane z niewielką ilością brązu, bez próby. Bo brąz też ma swoją próbę, podobnie jak inne kruszce, takie jak złoto czy srebro. Wtedy to jest bardzo drogi materiał.
Dr Rafał Rychter: Pierwsze wrażenie zrobił na mnie zdecydowanie lepsze niż ten z Marią Kaczyńską z Radomia. Ten jest kroczący, dynamiczny. W pierwszej sekundzie mnie nie odepchnął ani nie przeraził. Jednak po przyjrzeniu się, pomnik z Kraśnika to straszny koszmar, nie do zaakceptowania. Po czymś takim specjalna komisja powinna pozbawiać autorów możliwości realizacji rzeźb w przestrzeni publicznej. Może też powinno powstać Towarzystwo Antypomnikowe jako istotny głos środowiska, które w tej sytuacji nie może być obojętne.