Andrzej Kryże na antenie Telewizji Republika przekonywał, że nie był sędzią stanu wojennego, bowiem pracował wówczas w sądzie w Pruszkowie, gdzie nie było spraw politycznych. Tłumaczył, że jedyną sprawą tego typu było skazanie Andrzeja Czumy i Bronisława Komorowskiego, za co "jest w stanie ponieść pełną odpowiedzialność moralną". Dodał, że dziś prawdopodobnie zdjąłby togę i nie podjął się tej sprawy oraz że sam nie pisał uzasadnienia do wyroku, bo wówczas w tego rodzaju sprawach nie było to wymagane.
Oświadczam, że w stanie wojennym nie sądziłem żadnej sprawy, która miałaby związek ze sprawą opozycjonistów. To co zrobiłem to była jedna sprawa, ale nie w stanie wojennym tylko w 1979 roku.
Zdaniem sędziego Kryże jest on ofiarą prasy, która przypisała mu wielokrotne skazywanie opozycjonistów. - Czuję się taką pałką do bicia. To nie chodzi o mnie. To chodzi o to, że byłem wiceministrem sprawiedliwości [w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego - red.] to chodzi o to, żeby uderzyć w PiS. Jest mi bardzo źle, że jestem wykorzystywany w takim celu - powiedział.
Sędzia przyznał, że orzekał jeszcze w sprawie Adama Wojciechowskiego, który był działaczem ROPCiO, ale - jak deklaruje - o jego zaangażowaniu dowiedział się dopiero po sprawie.
Nie brałem udziału w działaniach bezprawnych. Wykonywałem swoje obowiązki z wielkim zaangażowaniem, powiedziałbym nawet - czasem z poświęceniem. Mając na względzie walkę z przestępczością, mając na względzie dołożenie swojej cegiełki do bezpieczeństwa obywateli. To była moja idea i dlatego zostałem sędzią
- mówił Kryże. Wyjaśniał również, że członkiem PZPR był po dojściu do władzy Gierka i wierzył, że "coś się zmieni po okresie gomułkowskim". Nie wystąpił z partii, gdy wprowadzono stan wojenny, bo "uznał, że należy być w pewnym sensie konsekwentnym" i "nie można być jak chorągiewka - zapisywać się i odchodzić dla poklasku". Zapewniał też, że nigdy nie współpracował z żadnymi służbami i nie otrzymywał dyspozycji.
Wypowiedzi sędziego wywołały oburzenie wśród osób związanych z opozycją demokratyczną w PRL. Wśród nich córka Andrzeja Czumy, działacza Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, który w 1980 roku został skazany przez sędziego Kryże za przewodniczenie manifestacji niepodległościowej pod Grobem Nieznanego Żołnierza. "Gazeta Wyborcza" przytaczała uzasadnienie, którego według Kryże nie było: "w miejscu szczególnego kultu Polaków (...) demonstracyjnie okazali lekceważenie wobec Narodu Polskiego, (...) zarzucając mu m.in. że nie jest on narodem wolnym i niepodległym...".
"Andrzej Kryże skazał mojego Ojca, Andrzeja Czumę, Bronisława Komorowskiego i Wojciecha Ziembińskiego na więzienie za zorganizowanie obchodów 11 listopada 1979 r. Mój Ojciec został wtedy pobity przez SB. Pewnie dowiemy się dzisiaj, że oni sami się skazali, a mój Tata sam się pobił" - napisała Beata Czuma. "Przeżyłam 48 rewizji w domu, porwanie przez SB jak byłam dzieckiem, wiele lat więzienia Taty i nagle widzę, że jego oprawca występuje w TV pisowskiej" - dodała.
Krzysztof Król, działacz opozycji, związany z Konfederacji Polski Niepodległej opublikował z kolei dokumenty dotyczące spraw rozpoznawanych przez skład sędziowski pod przewodnictwem Andrzeja Kryże. "Parokrotnie zatwierdzał wobec mnie trzymiesięczne areszty", "Popełniał także przestępstwo uniemożliwiania obrony. 12 tomów akt pokazywano mi przez parę godzin. Gdy upominałem się o więcej, Kryże odmówił" - pisał Król.
Głosy oburzenia pojawiły się też po prawej stronie. Dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz nazwał występ sędziego "samozaoraniem". "Ale jaja! Stan wojenny w sumie ok, i komunizmu w Polsce nie było, komik" - napisał historyk, odnosząc się do słów sędziego o tym, że ustroju komunistycznego nie było nawet w Związku Radzieckim, a był "co najwyżej socjalizm i to niepełny".
Cenckiewicz dodał, że "fajne jest uzasadnianie skazywania Komorowskiego i innych za udział w manifestacjach tym, że były takie przypisy".