Generał Mieczysław Gocuł w latach 2013-17 był najważniejszym żołnierzem w Polsce, szefem Sztabu Generalnego. Był w grupie blisko 30 generałów i ponad 250 pułkowników, którzy po objęciu kierownictwa nad MON przez Antoniego Macierewicza odeszło ze służby.
"Wypowiedzenie złożyłem 4 lipca 2016 roku, symbolicznie w Dniu Niepodległości Stanów Zjednoczonych. Szczyt NATO w Warszawie był 8-9 lipca. Nie widziałem już jednak możliwości dotrzymywania słów złożonej przysięgi wojskowej" - mówi w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" gen. Gocuł.
Mnie już brakowało twarzy, żeby wytrzymać wstyd, jaki przynosili moi przełożeni za granicą, niwecząc wysiłek długich lat
- wyznaje generał.
Na pytanie Marka Świerczyńskiego z "Polityki" o największy ze wstydów, gen. Mieczysław Gocuł mówi o dwóch takich przypadkach.
"Fakt, że wyrzucono nas z przedszczytowego spotkania z amerykańskim sekretarzem obrony w Brukseli. Po uścisku dłoni na korytarzu, na tle flag polskiej i amerykańskiej, który później był eksponowany we wszystkich spotach telewizyjnych MON związanych ze szczytem NATO, sekretarz obrony Ashton Carter wszedł do pomieszczenia amerykańskiego, za nim szedł minister i ja - i nam nie pozwolono wejść. Na korytarzu jakiś asystent ministra powiedział: nie ma spotkania, proszę wyjść. Ludzi tam było dość dużo, może setka, cały korytarz. Poczułem się jak zbity pies" - relacjonuje.
A drugi?
To spotkanie z minister obrony Niemiec Ursulą von der Leyen, gdzie minister postawił warunek dalszej współpracy obronnej z Niemcami - rozstrzygnięcie kwestii mniejszości polskiej w Niemczech, która według jego słów nie została załatwiona od drugiej wojny światowej. Wspominał o Goebbelsie i 1945 roku. Zażenowanie pani minister i jej delegacji było nie do opisania. Po tym spotkaniu podszedłem do pani minister, próbowałem łagodzić i zapewniłem, że moim zdaniem to nie jest powszechne odczucie społeczne w Polsce
- mówi wojskowy.
Generał zdradza, że tuż przed swoim odejściem spotkał się prezydentem Andrzejem Dudą, który poprosił go o ocenę stosunków międzynarodowych.
"Odparłem, że nie jestem w stanie powtórzyć mu pewnych rzeczy, bo nie przystoi ich cytowanie przy prezydencie. Spytał, czy chodzi o Goebbelsa i panią von der Leyen. Czyli to doszło do prezydenta innymi kanałami" - wspomina były szef Sztabu Generalnego.