2 lipca, w poniedziałek, sejmowa Komisja Polityki Społecznej i Rodziny zajmie się rozpatrzeniem projektu "Zatrzymaj Aborcję", pod którym podpisy zbierała Kaja Godek. Od marca tego roku pomysł wprowadzenia zakazu aborcji przebywał w "sejmowej zamrażarce" (19 marca otrzymał pozytywną opinię Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka).
Inicjatorka zbiórki Kaja Godek już odniosła się do tego faktu i napisała:
Czy przyzwolenie na zabijanie niewinnych i bezbronnych dzieci mieści się w pojęciu polityki społecznej prowadzonej przez przez państwo? Wszyscy ufamy, że nie.
Powrót projektu ustawy na komisję (pełna nazwa to: "Projekt ustawy o zmianie ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży") odnotował też Ogólnopolski Strajk Kobiet, który zapowiedział, że 2 lipca pojawi się pod Sejmem.
Nieludzki, barbarzyński projekt sadystów pro-birth (nie, oni nie są "pro life") ma trafić do kosza, tak jak każdy inny projekt zmierzający w efekcie do wprowadzenia w Polsce całkowitego zakazu aborcji
- ocenia ruch społeczny, który powstał w 2016 roku w akcie sprzeciwu wobec planów zaostrzenia prawa aborcyjnego.
Projekt "Zatrzymaj Aborcję", którego wprowadzenia chce Kaja Godek, zakłada wprowadzenie całkowitego zakazu przerywania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu. Przy czym w projekcie ustawy nie zawarto żadnych rozwiązań, które miałyby wspierać kobiety opiekujące się niepełnosprawnymi czy chorymi dziećmi.
Pod projektem, którego przyjęcie rekomendował m.in. Episkopat, podpisało się około 830 tys. osób.