"Super Express" opublikował dane dotyczące kwot, jakie otrzymują posłowie z kancelarii sejmowej jako zwrot za paliwo. Parlamentarzyści oprócz posiedzeń w Sejmie uczestniczą również w spotkaniach z wyborcami, oficjalnych uroczystościach, debatach w swoim okręgu i poza nim.
Najwięcej w ubiegłym roku otrzymał poseł Zjednoczonej Prawicy Jacek Żalek - 35,1 tys. zł. Na kolejnych miejscach politycy PO Sławomir Nitras (34,2 tys. zł) i Grzegorz Furgo (33,9 tys. zł). W czołówce znaleźli się również m.in. Piotr Apel z Kukiz'15 (30 tys. zł), a także szef MSWiA Joachim Brudziński (29,3 tys. zł).
- Taka kwota wynika tylko i wyłącznie stąd, że jeździłem na spotkania w moim okręgu wyborczym prywatnym autem - tłumaczył Brudziński w rozmowie z "Wirtualną Polską".
27,9 tys. zł trafiło do posła koła Wolni i Solidarni Adama Andruszkiewicza. Jest to mniej niż w 2016 r., kiedy polityk otrzymał ok. 35 tys. zł zwrotu. Poseł nie ma własnego samochodu, nie chce odpowiedzieć na pytanie, czy posiada prawo jazdy.
W ubiegłym roku tłumaczył, że jego "służba polega na nieustannym przemieszczaniu się po Polsce i kontaktach z Polakami".
"Posiadam stosowną umowę na użyczenie samochodu. Warto dodać, że jest to 20-letni samochód o wartości ok. 4 tys zł, co na tle innych polityków, raczej jest wyjątkiem" - informował na Facebooku. Dodał, że "korzysta z pomocy pracowników, którzy posiadają prawo jazdy".