Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, w styczniu 2016 r. stwierdził na mównicy sejmowej: "Problem polega na tym, że mieszkańcy okręgu pana posła Kropiwnickiego [Roberta Kropiwnickiego, posła PO - red.] skarżą się, że w swoim mieszkaniu prowadzi agencję towarzyską".
"Zejdź z mównicy!" - takimi okrzykami zareagowali politycy Platformy Obywatelskiej, a poseł Sławomir Neumann zwrócił się do ówczesnej premier Beaty Szydło z wnioskiem o dymisję Jakiego.
Kropiwnicki podkreślał, że to nieprawda. Wynajmował młodym kobietom jedno ze swoich mieszkań w Legnicy. W rozmowie z "Faktem" tłumaczył, że lokatorki były "rozrywkowe", przez co skarżyli się na nie sąsiedzi, ale nie były one prostytutkami.
Patryk Jaki za swoje słowa wkrótce potem przeprosił. - Moją intencją nie było przedstawienie pana posła Roberta Kropiwnickiego jako osoby, która prowadzi agencję towarzyską. Jeżeli ktoś tak zrozumiał, to bardzo przepraszam - tłumaczył.
Robert Kropiwnicki pozwał Patryka Jakiego, domagając się przekazania 20 tys. zł na rzecz legnickiego szpitala oraz przeprosin. Jaki wnioskował o odrzucenie pozwu w Sądzie Okręgowym, bezskutecznie. Złożył więc zażalenie do Sądu Apelacyjnego, który odrzucił pozew posła PO, twierdząc, że Jakiego chroni immunitet.
Robert Kropiwnicki złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego, który uchylił postanowienie Sądu Apelacyjnego. Oznacza to, że Sąd Okręgowy będzie musiał zająć się sprawą słów Patryka Jakiego.