Rafał Trzaskowski o mrożeniu pieniędzy napisał na Twitterze. "Fundusze UE dla Polski, dla Warszawy są zagrożone. Udało się nam przekonać europejskich partnerów, żeby nie były zabierane, tylko zamrażane" - stwierdził, a następnie dodał: "Kupiliśmy rządowi dodatkowy czas, niech się opamięta i przestanie łamać zasady praworządności".
Kandydat na prezydenta Warszawy w podobnym tonie wypowiedział się na antenie Radia ZET. Słowa te wywołały ostrą reakcję w PiS. Jacek Sasin nazwał to skandalem.
"Skandal! Trzaskowski obnażył prawdziwą strategię totalnej opozycji. Za nic mają nasz polski interes. Chcą za wszelką cenę wrócić do władzy-nie dzięki demokratycznym wyborom, ale dzięki finansowemu szantażowi ze strony swoich politycznych przyjaciół w UE. Czy Polacy na to pozwolą?" - napisał Sasin.
Do słów odniosła się też rzeczniczka PiS Beata Mazurek. Zadaje publiczne pytanie Grzegorzowi Schetynie: kto, kiedy, z kim i gdzie zawarł taką umowę? Czy on potwierdza te słowa, czy też tych słów nie potwierdza? - mówiła na konferencji prasowej. - Mówiliśmy o tym wielokrotnie, że działają przeciwko Polsce, interesom Polaków i Polski w UE. To, co dzisiaj wypowiedział Trzaskowski w stacji radiowej, stało się faktem. Jeszcze raz powtórzę: kto, kiedy i gdzie zawarł taką umowę - dodała.
"Czyli obecne elity UE „zamrażają” Polskę jako członka dopóki nie wygra PO. I to wszystko w ramach walki o „demokracje” . Wreszcie wiemy co zrobić, aby uspokoić KE - wpisać zwycięstwo PO do Konstytucji. Dziękuje Posłowi R.Trzaskowskiemu za szczerość" - skomentował Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości i kontrkandydat Trzaskowskiego.
Rafał Trzaskowski mimo krytyki ze strony politycznych konkurentów podtrzymuje swoje słowa.
"Tak, dobrze zrozumieliście. Nie będzie pieniędzy unijnych, jeżeli PiS nie wycofa się z łamania praworządności. Ale jest szansa, że pieniądze z UE będą mrożone tymczasowo." - napisał w kolejnej wiadomości.