W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" sporo miejsca poświęcono poniedziałkowej wizycie wiceszefa KE Fransa Timmermansa w Polsce. To właśnie Timmermans prowadzi rozmowy ze strony Komisji Europejskiej na temat praworządności nad Wisłą. W ostatnim czasie pojawiały się różne doniesienia: od haseł "do kompromisu coraz bliżej", po rzekome zaostrzenie kursu Brukseli w rozmowach z polskim rządem.
Według lidera Platformy Obywatelskiej Grzegorza Schetyny, w obecnej sytuacji w relacjach KE-Polska nie ma zupełnie przestrzeni do kompromisu. Pada nawet stwierdzenie, że Komisja "nie może zrobić ani kroku w tył" i deklaracja polityka, że KE nie zgodzi się, żeby "PiS częściowo przestrzegał praworządności, a częściowo ją łamał".
- Nie można być trochę w ciąży. W Unii Europejskiej nie zwykło się negocjować niczego, przymykając jednocześnie oko na wcześniejsze złamanie prawa - ocenia Schetyna i dodaje, że obecnie do wyboru są tylko dwa scenariusze: albo "opcja zerowa" (choć nie precyzuje, jak miałaby wyglądać) albo powrót do stanu prawnego z 2015 roku (a więc przed wyborami parlamentarnymi - red.).
Schetyna pytany o słowa premiera Mateusza Morawieckiego o dobrych negocjacjach z Brukselą stwierdza, że jest to "dialog pozbawiony konkretów", a premier albo "nie rozumie, o czym mówi", albo "naiwnie wyobraża sobie", że jest w stanie oszukać unijnych partnerów. - Nie ma miejsca na kompromis, bo partner jest niewiarygodny - zaznacza Schetyna.
Na łamach "Rzeczpospolitej" lider PO skomentował też słowa Antoniego Macierewicza, który w swoim cotygodniowym felietonie w TV Trwam ocenił, że list m.in. byłych prezydentów do KE (podpisał się Aleksander Kwaśniewski, Lech Wałęsa czy Bronisław Komorowski czy Leszek Miller) to "zdrada narodowa".
Słowa Macierewicza są absurdalne. Targowica walczyła z Konstytucją 3 maja i europejskim oddechem wolności i odnowy. Współczesną wersją targowicy jest PiS. To oni przecież walczą z konstytucją, wolnością i europejskością Polski. Realizują politykę, która służy Wschodowi, służy Rosji Putina
- wskazuje Schetyna i dodaje, że "odwracanie się tyłem" do unijnych instytucji oznacza w praktyce, że "stoi się twarzą do Putina".