"Raport techniczny" to jak do tej pory najważniejszy dokument, który wydała Podkomisja Smoleńska. To w nim kropkę, a nie pytajnik, postawiła przy stwierdzeniu, że na pokładzie Tu-154M doszło do wybuchów.
W czasie głośnej konferencji Podkomisji Smoleńskiej 11 kwietnia jej szef Antoni Macierewicz stwierdził, że "wszyscy członkowie Podkomisji zaaprobowali te tezy, które państwo (dziennikarze - red.) macie tutaj przedstawione ["w raporcie technicznym"].
- Nikt nie głosował przeciwko tym podstawowym tezom, które tutaj są wypisane i stanowią wstęp do tego raportu - powtarzał.
A dopytywany, czy wszyscy członkowie Podkomisji podpisywali "raport techniczny", odpowiadał, że nie, bo na posiedzeniu pytał on kolejnych członków Podkomisji, czy zgadzają się z tezami dokumentu.
- Wszyscy zaakceptowali, nie wszyscy podpisywali, część była po prosto nagrywana. Jeśli [ktoś] chce się zapoznać z nagraniami z tego posiedzenia, gdy pytam każdego członka Podkomisji, "czy Pani/Pan aprobuje..." i każdy odpowiada "tak", to oczywiście, jeśli państwo takie śledztwo chcecie przeprowadzić, to jestem do dyspozycji wszystkich z państwa. Wszystkie (posiedzenia - red.) są nagrywane. Posiedzenia są nagrywane, a zwłaszcza to było nagrywane - podkreślał.
Nagranie to jest ważne, bo może pokazać, jak w rzeczywistości Podkomisja dotarła do wniosku o wybuchach. Istotne jest też o tyle, że tezy z "raportu technicznego" co do przebiegu katastrofy są ostateczne i mają się znaleźć w finalnym raporcie. Czy członkowie Podkomisji mieli wątpliwości i czy byli poddani presji przewodniczącego? Czy to - wbrew nieoficjalnym sygnałom - zgrany sztab?
Gazeta.pl postanowiła sprawdzić, czy pan minister jest skłonny dotrzymać publicznie danego słowa. Skoro Podkomisja nagrywa posiedzenia, również i to dotyczące "raportu technicznego", to Macierewicz może zrealizować obietnicę jedną prostą decyzją.
Zwróciliśmy się zatem do Podkomisji Smoleńskiej, aby udostępniła nam zapis wideo z tego jednego posiedzenia Podkomisji.
Aby nikt - Podkomisja i sam Antoni Macierewicz - nie miał wątpliwości, że wnioskujemy jedynie o to, aby były szef MON dotrzymał słowa, Gazeta.pl podkreśliła, że Macierewicz publicznie w czasie konferencji obiecał ujawnienie nagrania, jeśli takie będzie oczekiwanie mediów.
- Zgodnie z obietnicą Pana przewodniczącego Podkomisji do Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego Antoniego Macierewicza z dnia 11 kwietnia br. o gotowości udostępnienia zapisu wideo z posiedzenia Podkomisji, na którym członkowie aprobowali zawartość "raportu technicznego" bardzo proszę o przesłanie zapisu wideo - napisaliśmy.
Zgodnie z ustawą o dostępie do informacji publicznej odpowiedzi należy co do zasady udzielać w ciągu dwóch tygodni. Odpowiedź otrzymaliśmy po prawie dwóch miesiącach. Czy szef Podkomisji Antoni Macierewicz dotrzymał słowa?
Marta Palonek, sekretarz Podkomisji i rzeczniczka, napisała: Odpowiadając na wniosek dotyczący udostępnienia zapisów audio-video z posiedzeń Podkomisji uprzejmie informuję, że prace Podkomisji są niejawne. Wszelkie informacje dotyczące wyników prac Podkomisji zostaną udostępnione w raporcie końcowym.
Antoni Macierewicz nie otrzymał więc słowa, choć spełnienie obietnicy kosztowałoby go 5 minut i ani grosza.
Nagranie jest też istotne, bo "raport techniczny" - a przyznał to sam Macierewicz - nie był zaakceptowany przez całą Podkomisję, a członkowie jedynie przytakiwali na jego pytanie o akceptację krótkich wniosków wynikających z raportu.
Z naszych informacji wynika, że Podkomisja jest wewnętrznie skonfliktowana, czego dowodem były kolejne rezygnacje jej członków - jeden z nich odszedł tuż przed publikacją "raportu technicznego". Podkomisja ma też coraz bardziej napięte relacje z rodzinami smoleńskimi dotąd bliskimi Macierewiczowi - one już otwarcie występują przeciw szefowi Podkomisji.