Beata Szydło w wypadku samochodowym w lutym 2017 roku doznała złamania mostka i obustronnego złamania kilku żeber ze zranieniem opłucnej, stłuczenia serca i miąższu płucnego - informuje "Rzeczpospolita".
Gazeta podała, że opis obrażeń ówczesnej premier znalazł się we wniosku krakowskiej prokuratury o warunkowe umorzenie postępowania wobec Sebastiana K. - oskarżonego o nieumyślne spowodowanie wypadku. W opisie obrażeń wymienione ponadto zostały: otarcia naskórka powłok klatki piersiowej, podbiegnięcia krwawych powłok podbrzusza i podudzia lewego.
Poważnych urazów doznał też szef ochrony ówczesnej premier. Mężczyzna doznał m.in. "wieloodłamowego złamania trzonu kości udowej prawej z przemieszczeniem odłamów" - informuje dziennik. Jak wskazuje "Rzeczpospolita" obrażenia świadczą o tym, że rządowa limuzyna jechała znacznie szybciej niż 50 km/h, tak jak na początku informowała prokuratura.
We wtorek Krakowski Sąd Apelacyjny zdecydował, że proces w sprawie wypadku rządowej limuzyny będzie toczył się w Oświęcimiu. Sąd Rejonowy w Oświęcimiu ponad miesiąc temu zwrócił się z wnioskiem o przeniesienie sprawy do Krakowa. Uzasadniał go szczególną zawiłością i wagą sprawy. Sąd Apelacyjny jednak się nie zgodził.
Do wypadku doszło 10 lutego ubiegłego roku. Po tym jak fiat seicento zderzył się z rządową limuzyną, opancerzony pojazd przewożący premier Beatę Szydło odbił na przeciwległy pas i uderzył w drzewo. Poszkodowana została premier oraz dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu. Zarzut niemyślnego spowodowania wypadku usłyszał 21-letni kierowca fiata - Sebastian K. Prokuratura chciała warunkowo umorzyć postępowanie, ale nie zgodził się na to Sebastian K.