Posłowie, jak wskazał jako pierwszy "Super Express", znów będą mieli długie wakacje - 52 dni. Rok temu było to 53 dni, jednak Kancelaria Sejmu tłumaczyła, że tak długa przerwa wakacyjna w obradach była podyktowana montowaniem nowego systemu do głosowań na sali plenarnej.
Prawie rekordowe 52-dniowe "wakacje" posłów (wliczając w to weekendy) są o tyle ciekawe, że parlamentarzyści dopiero co przegłosowali obniżki swoich uposażeń (niewiele ponad 7,9 tys. zł brutto), a w ostatnich miesiącach rzadko pojawiali się na obradach w Sejmie. W kwietniu było to trzy dni, w maju również (posiedzenie skrócono).
Na czerwiec zaplanowane są dwa posiedzenia (4-dniowe i 2-dniowe), a w lipcu aż trzy (4-dniowe, jednodniowe i 3-dniowe). 20 lipca będzie ostatnim dniem obrad, a posłowie do ław wrócą dopiero na 11 września.
W 2016 roku przerwa w obradach trwała 44 dni. Natomiast w 2015, gdy jeszcze rządziła koalicja PO-PSL, wakacje parlamentarne trwały 33 dni, w 2014 - 31 dni, w 2013 - 30, w 2012 - 31.
Wakacje parlamentarne Gazeta.pl
Nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie. Nie układam harmonogramu, jestem gotowy pracować tyle, ile trzeba w Sejmie, a jak nie będzie Sejmu, to będę zajmował się innymi sprawami. Obowiązki posła to nie jest tylko praca w parlamencie, więc nie ma mowy o żadnych długich wakacjach. Ja mam np. zaplanowany w tym roku kilkudniowy urlop
- mówi Gazeta.pl o tegorocznej wakacyjnej przerwie poseł Prawa i Sprawiedliwości Łukasz Schreiber.
Z kolei Piotr Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego ocenia, że taka długa przerwa w obradach to "całkowite zaprzeczenie idei parlamentaryzmu".
PiS najchętniej w ogóle by nie widział posłów w Sejmie, pojawiają się te remonty, które powinno robić się w okresie wakacyjnym, przecież po to ten okres jest. Najlepiej jakby opozycja nie plątała im się pod nogami, dochodzą do tego te blokady, barykady... Ta PiS-owska hipokryzja lewituje już nad Sejmem i za chwilę się okaże, że Sejm będzie zamknięty, a dla posłów będą obozy
- mówi.
Na to, że praca posła to nie tylko obecność na posiedzeniach Sejmu, zwraca uwagę poseł Piotr Apel z Kukiz'15. - To też komisje, praca w regionie, delegacje - doprecyzowuje. Stwierdza przy tym, że według poprzedniej koncepcji, posiedzenia, dłuższe, miały być zwoływane co 3 tygodnie, a w tych przerwach odbywać miały się posiedzenia komisji.
Pytanie, czy to nie ucieczka przed odmrażaniem projektów. Pokazaniem przez PiS, że wszystko, co miało do zaoferowania, już zrobiło, a teraz staje się partią władzy, przypominającą to, co działo się w II części rządów PO, czyli pojawia się zarządzanie państwem, a nie jego reformowanie
- wskazuje Apel.
Gazeta.pl zwróciła się z pytaniami do Centrum Informacyjnego Sejmu sprawie uzasadnienia tak długiej przerwy.
CIS w odpowiedzi zaznaczyło, że aktywność posłów "nie ogranicza się tylko do Sali Plenarnej", a posłowie pracują także "w komisjach, zespołach i grupach, których posiedzenia często odbywają się w tygodniach poza posiedzeniami Sejmu".
Tegoroczna przerwa nie jest nadzwyczajnie długa. Terminarz posiedzeń Sejmu w ostatnich latach wyglądał bardzo podobnie. W 2016 r. ostatnie posiedzenie w lipcu odbyło się w dniach 19-22 lipca, a pierwsze po przerwie 5 września. W ubiegłym roku Sejm zebrał się 19-20 lipca, a następnie 12 września. Z kolei np. w 2010 r. zaplanowano 46 dni przerwy (pauza została skrócona przez prace Izby nad specustawą powodziową), zaś w 2007 r - 42
- wskazało Centrum Informacyjne Sejmu.