Informację o zarobkach członków rady miasta w Gdańsku zamieścił na Twitterze Jan Kunert, dziennikarz Polsatu.
W zestawieniu, które opublikował Kunert widnieje Anna Maria Kołakowska. To radna PiS, która wsławiła się słowami o "łapaniu i goleniu" posłanki opozycji.
Z jej oświadczenia majątkowego wynika, że na podstawie umowy zlecenia w 2017 r. Kołakowska zarabiała 2,5 tys. zł netto miesięcznie (30 tys. w ciągu roku). Kolejne 1,5 tys. zł otrzymywała z Urzędu wojewódzkiego.
W maju 2016 r. Kołakowska zamieściła w internecie wpis na temat Agnieszki Pomaskiej. Zdanie „Trzeba to coś złapać i ogolić na łyso” opublikowała pod zdjęciem posłanki PO, która darła kartkę z treścią projektu uchwały autorstwa PiS. Dotyczył on obrony suwerenności Rzeczpospolitej i praw jej obywateli. Posłanka PO podczas debaty w Sejmie skrytykowała projekt i nazwała go „kompromitującym”. Powiedziała, że oczekuje, że Sejm go nie przyjmie, po czym dodała: „Mam nadzieję, że ta uchwała skończy w ten sposób”. Wypowiadając te słowa, podarła kartkę.
W marcu bieżącego roku Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał radną Kołakowską na tysiąc złotych grzywny. Ogłaszając wyrok sąd potwierdził, że radna chciała poniżyć i wyrazić pogardę wobec posłanki.
To jednak nie wszystkie jej występki. Kołakowska od lat próbuje blokować gdańskie marsze równości. W 2015 roku krzyczała przez megafon, że "homoseksualizm jest przejawem zepsucia moralnego", porównywała orientację psychoseksualną do pedofilii i zoofilii i żądała od policji, by "zrobili porządek z tymi pedałami".
Córka radnej w 2015 roku była z kolei sądzona za rozpylenie gazu o nieprzyjemnym zapachu podczas czytania dramatu "Golgota Picnic" w siedzibie Krytyki Politycznej. Córka została też zatrzymana podczas jednej z blokad marszu równości. Ówczesny szef MSWiA Mariusz Błaszczak zlecił wtedy kontrolę w gdańskiej policji, twierdząc, że interwencja była zbyt brutalna.