Jak ustalił "Super Express", Jarosław Gowin w środę przed południem skorzystał z okazji i kazał podwieźć się 400 metrów (według Google - red.) z ministerstwa do salonu fryzjerskiego.
400-metrowy odcinek z ministerstwa nauki do salonu fryzjerskiego, w którym według 'SE' miał ostrzyc się Gowin Fot. Mapy Google
Według rzeczniczki prasowej Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego Katarzyny Zawady, jej szef jest bardzo zapracowany.
Pracuje często od 8 do 20, zazwyczaj jeszcze dłużej
- powiedziała "Super Expressowi" Zawada.
"Jarosław Gowin pojechał w godzinach pracy do fryzjera służbową limuzyną. Bezczelność tych ludzi nie ma granic. Panie Gowin, oddaj pan pieniądze za paliwo. Za swoje prywatne zachcianki ma pan płacić za swoje pieniądze" - skomentował zachowanie wicepremiera dziennikarka Aneta Mościcka.
Dziennikarka przypomniała w komentarzu na Twitterze, że nie pierwszy raz zwróciła uwagę na "bezczelne wykorzystywanie aut służbowych do celów prywatnych". "Pisałam też np, że Kurski wozi swoje dzieci służbowym autem TVP do Gdańska i z powrotem, co jest skandalem".
Przypomnijmy, że w lutym tego roku Jarosław Gowin zwrócił na siebie uwagę opinii publicznej, gdy przyznał, że pensja ministerialna, około 10 tys. zł na rękę, nie starczała mu do pierwszego.
Wypowiedź została skrytykowana przez opozycję i dziennikarzy. Internauci zamieszczali wpisy oznaczone hasztagami "biedny Gowin" i "biedny jak Gowin". Wicepremier zdecydował się wówczas przeprosić za swoje słowa.
Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl