Mówi polityk PO, który pójdzie w marszu: Nie ma szczególnej mobilizacji, ale i tak większa niż przeciętnie. Minimum mają zapewnić działacze zwiezieni z Polski, a frekwencję ponad to mają już zrobić ludzie z Warszawy i okolic.
I dodaje: Marsz to element ćwiczenia partyjnego wojska przed wyborami samorządowymi. Wojsko musi maszerować, bo jak żołnierze siedzą w koszarach, to rosną im brzuchy, morale spada i potem do niczego się nie nadają. Jeśli struktury regionalne mają zorganizować start w wyborach samorządowych, to muszą zobaczyć, że władze Platformy mają wobec nich wymagania.
Marsz po raz trzeci
Sobotnią demonstrację w Warszawie pod hasłem "Marsz Wolności" organizuje i finansuje PO. Partnerami są Nowoczesna i Komitet Obrony Demokracji.
Nowoczesna jest jednak wstrząsana frondą kilku rozpoznawalnych polityków - Ryszarda Petru, Joanny Scheuring-Wielgus i Joanny Schmidt. Z kolei lider KOD-u Krzysztof Łoziński leży właśnie w szpitalu po poważnej chorobie. W KOD-ie za organizowanie wyjazdów na marsz do Warszawy odpowiada głównie sekretarz ruchu - Jarosław Marciniak. KOD planuje wysłać do stolicy do 30 autobusów. Platforma 100.
- Około 10 tys. sympatyków i członków PO przyjedzie zorganizowanym przez nas transportem lub własnym - mówi szef marszu Piotr Borys, dyrektor biura krajowego Platformy.
Działacz z terenu dodaje: Tradycyjnie wieziemy ludzi z całej Polski. Cały aparat partyjny się mobilizuje.
50 tys. osób - tylu spodziewa się Platforma
PO zgłosiła do warszawskiego Ratusza, że demonstracja zgromadzi do 50 tys. osób. Mają oni przejść z Ronda de Gaulle'a na Plac Zamkowy. To już trzeci taki marsz - najliczniejszy był w maju 2016 r.
Dwa lata temu marsz "Jesteśmy i będziemy w Europie" zgromadził - wedle Ratusza - 240 tys. osób, a według policji 45 tys. Z kolei przed rokiem w "Marszu Wolności" PO szło - zdaniem policji - 12 tys. osób, ale już Ratusz szacował ich liczbę na ponad 90 tys.
- Trzeba jasno i mocno wyrazić swój sprzeciw wobec tego, co się dzieje w Polsce. Już nawet nie chodzi o łamanie praworządności, ale o zwykłą przyzwoitość. 50 tys. to jest absolutne minimum, które się pojawi. Ludzie chcą się ponownie policzyć i pokazać, jaką siłę stanowią - mówi Marciniak
Artyści, prawnicy i happeningi
W tym roku na marszu mają się pojawić nie tylko politycy, ale i artyści - w tym odtwórcy głównych ról w filmie "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy: Daniel Olbrychski, Wojciech Pszoniak i Andrzej Seweryn. Oraz prawnicy krytyczni wobec PiS: prof. Adam Strzembosz, prof. Andrzej Rzepliński i Jerzy Stępień. Zagrać mają Lech Janerka, Kobranocka, Pudelski i Dogs Head.
Platforma szykuje też kilka happeningów na trasie marszu. Jakie? W planach jest choćby taki, w którym - mówi nam polityk PO - na bokserskim ringu odtwarzana będzie walka o praworządność w wykonaniu... wicepremier Beaty Szydło. PO chce też wyśmiać posła Stanisława Piotrowicza i senator Annę Marię Anders.