"Odchodzę z .N, ale nie odchodzę z polityki. Dzień dobry. I do przodu!" – jedna z najbardziej rozpoznawalnych twarzy Nowoczesnej swoim twitterowym wpisem dzień zaczęła z wysokiego "C".
Zamieściła go już w studiu TVN24. Chwilę później, w programie "Jeden na jeden" u Bogdana Rymanowskiego, przyznała, że "czasami są takie momenty w życiu, kiedy trzeba podjąć właściwą decyzję i to jest ta właściwa decyzja". - Kiedy zmieniamy instrumenty, dyrygenta, to zespół zaczyna fałszować. Nikt nie chce kupić biletów na koncert takiego zespołu, a ja też nie chcę w nim grać - dodała.
- Wielka szkoda, że Joanna od nas odchodzi, bo jest wartościową osobą i cennym posłem, ale od dłuższego czasu sygnalizowała chęć zaangażowania się w jakiś nowy projekt polityczny - stwierdziła w rozmowie z Gazeta.pl przewodnicząca Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.
Jednocześnie zapewniła, że partia jest skonsolidowana wokół budowy Koalicji Obywatelskiej i nie obawia się rozłamu. - Oczywiście jest w Nowoczesnej wąska grupa osób, które nie potrafią pogodzić się z wynikiem demokratycznych jesiennych wyborów przewodniczącego. Joanna Scheuring-Wielgus współpracowała ściśle z Joanną Schmidt i Ryszardem Petru, nie wiem, jakie są ich plany - zastrzegła Lubnauer.
Na rozwój wypadków nie trzeba było długo czekać. Kilka godzin po Scheuring-Wielgus decyzję o opuszczeniu Nowoczesnej podjęła też jej koleżanka z sejmowych ław - Joanna Schmidt. Ona również poinformowała o tym na Twitterze. "Odchodzę z .N. Dziękuję wszystkim za 3-letnią współpracę. Moim 36 tys. wyborcom deklaruję dalszą pracę na rzecz wartości liberalnych" - napisała.
W Nowoczesnej tymi ruchami nikt nie jest zaskoczony, bo obydwie posłanki od dłuższego czasu nosiły się z podjęciem decyzji o opuszczeniu ugrupowania. Nikt też nie robi tajemnicy z powodów, które zaważyły na tym, że klub poselski Nowoczesnej skurczył się o kolejne dwie osoby i aktualnie liczy już tylko 23 parlamentarzystów. Nasi rozmówcy z Nowoczesnej wskazują trzy główne przyczyny odejścia obu posłanek z partii.
- Kluczowy był konflikt z Kamilą - mówi nam polityk z kierownictwa partii, mając na myśli szefową klubu poselskiego Nowoczesnej, Kamilę Gasiuk-Pihowicz. Przeciwnicy tej ostatniej zarzucają szefowej klubu chaotyczność, przesadną emocjonalność, nieumiejętność utrzymania dyscypliny, kłótliwość i wybuchowy charakter.
- Jest niestabilna emocjonalnie. Potrafi nie zorganizować klubu, bo boi się tematów, które będą na nim omawiane. Równie dobrze potrafi totalnie załamać się emocjonalnie podczas dyskusji na klubie - wylicza jeden z polityków Nowoczesnej. - To wszystko nie jest profesjonalne i realnie utrudnia działanie partii. Wszyscy to widzą. Książkowy przykład mieliśmy podczas styczniowych głosowań ws. aborcji, które totalnie położyliśmy. Zapłaciliśmy za to bardzo wysoką cenę - dodaje.
Układ sił w Nowoczesnej jest jasny. Przeciwnikami Gasiuk-Pihowicz są osoby blisko związane z Ryszardem Petru, w tym m.in. posłanki Scheuring-Wielgus i Schmidt. Szefowa klubu ma jednak poparcie przewodniczącej partii i większości kierownictwa.
- Powód jest prosty, Kaśka (Lubnauer - red.) nie chce jeszcze większego chaosu w Nowoczesnej - mówi nam osoba dobrze zorientowana w sytuacji w partii. - Tyle że i wobec Kaśki narastają negatywne nastroje. Jej szefowanie trwa już kilka miesięcy, a Nowoczesna coraz bardziej staje się przybudówką Platformy. To się w partii nie podoba.
Wśród polityków Nowoczesnej słyszymy, że chociaż konflikt obu posłanek z szefową klubu trwa od dawna i niekiedy miewa bardzo burzliwy przebieg, to nie on zaważył na odejściach. Decydujące miało się okazać wtorkowe posiedzenie klubu poselskiego Nowoczesnej, podczas którego Scheuring-Wielgus zabroniono wygłosić oświadczenia w imieniu klubu ws. osób niepełnosprawnych.
- Marek Sowa i Piotrek Misiło, w imieniu Prezydium Klubu, powiedzieli jej, że nie wystąpi, bo „taka jest decyzja polityczna” – opowiada nam polityk, znający przebieg spotkania. - Kiedy Asia opuściła posiedzenie, była naprawdę wściekła. Powiedziała mi: „Nie wytrzymałam, pierdo***łam drzwiami” – relacjonuje z kolei osoba dobrze znająca posłankę Scheuring-Wielgus.
Takiemu obrotowi spraw kategorycznie zaprzeczają członkowie zarządu partii. - Niestety nie jest prawdą uzasadnienie, które Joanna podała, tłumacząc powody swojego odejścia. Nie miała żadnego zakazu wypowiedzi. Co więcej, wczoraj proponowałam jej i Kornelii Wróblewskiej zorganizowanie wspólnej konferencji prasowej, ale nie była tym zainteresowana – mówi przewodnicząca Katarzyna Lubnauer.
- Sprawy konfliktu z Kamilą, nieudanego odwołania Kamili z funkcji szefowej klubu i rzekomego zakazu wypowiedzi ws. niepełnosprawnych posłużyły jako pretekst do widowiskowego i emocjonalnego odejścia oraz uderzenia w Nowoczesną – dodaje inny z członków zarządu Nowoczesnej.
- Kaśka i kierownictwo robią dobrą minę do złej gry, ale co innego im pozostało? Projekt został zatopiony, nie ma się, co czarować – kwituje te wyjaśnienia jeden z przeciwników obecnych władz partii.
Nasi rozmówcy zaznaczają też, że na wtorkowym posiedzeniu klubu nie tylko Scheuring-Wielgus otrzymała zakaz wypowiedzi w imieniu klubu. Nieobecnemu Ryszardowi Petru zabroniono wygłoszenia podobnego oświadczenia ws. planowanej przez Prawo i Sprawiedliwość obniżki uposażeń poselskich o 20 proc. – To idiotyzm – irytuje się jeden z naszych rozmówców. – Ryszard, który nie pobiera wynagrodzenia jako poseł, byłby idealną osobą do wypunktowania hipokryzji, jaka kryje się za tym ruchem PiS-u. Przecież nikt nie mógłby mu zarzucić, że broni swoich interesów i chodzi mu wyłącznie o kasę.
Co na to sam Petru? - Kiedy ja byłem szefem Nowoczesnej, każdy mógł zabrać głos i zorganizować konferencję. Nie było żadnego ograniczania możliwości wystąpień i wykonywania swojej pracy. A przecież Joanna od trzech tygodni poświęca mnóstwo czasu i energii na pomoc protestującym w Sejmie niepełnosprawnym i ich opiekunom – mówi w rozmowie z Gazeta.pl.
Odejście posłanek Scheuring-Wielgus i Schmidt ocenia krótko i dosadnie: - Gdy z partii odchodzą tak wartościowi politycy, winę zawszę ponosi kierownictwo partii i ci, którzy takie osoby wypychają.
Jest wreszcie trzeci powód zmniejszenia liczebności Nowoczesnej. To trawiący partię od jesieni zeszłego roku – to wtedy odbyły się wewnątrzpartyjne wybory przewodniczącego - konflikt między stronnictwami Ryszarda Petru i Katarzyny Lubnauer. Spór co pewien czas przybiera na sile, ale teraz wydaje się wchodzić w kulminacyjną fazę. Obecna szefowa i jej ludzie oskarżają założyciela Nowoczesnej o to, że nie potrafi pogodzić się z utratą władzy w partii i gra na jej rozłam. Z kolei on i jego stronnicy rewanżują się uwagami o braku profesjonalizmu, coraz gorszej atmosferze i organizacyjnym chaosie w Nowoczesnej.
- Szambo wybiło w Nowoczesnej i potwornie śmierdzi. Ale zamiast to posprzątać i ogarnąć sytuację, mamy walkę i wzajemne podgryzanie się w tym szambie – polityk mający dość obecnej sytuacji nie przebiera w słowach, opisując to, co dzieje się w partii.
Inny z naszych informatorów ironicznie odnosi się do słów przewodniczącej o stabilnej sytuacji w Nowoczesnej. - Śmieszy mnie gadanie o spokoju i skonsolidowanej partii, bo ta „wąska grupa”, o której mówi Kaśka, to w przypadku dwudziestoparoosobowego klubu nawet jedna trzecia wszystkich członków. No, faktycznie, bardzo porządna konsolidacja.
Mit skonsolidowanej formacji może ostatecznie upaść, jeśli partię opuści Ryszard Petru. Bo właśnie pytanie o przyszłość założyciela Nowoczesnej zadają sobie teraz wszyscy politycy tego ugrupowania.