Polska Fundacja Narodowa współpracę z Mateuszem Kusznierewiczem i kierowaną przez niego Fundacją Navigare zerwała przed dwoma dniami, wydając w tej sprawie oświadczenie i zarzucając drugiej stronie m.in. niewypłacalność. Projekt „Polska 100” zakładał, że kierowana przez Kusznierewicza załoga opłynie Ziemię na zakupionym do tego celu i wyremontowanym jachcie. W rozmowie z Gazeta.pl były mistrz olimpijski opowiada m.in. o okolicznościach zerwania współpracy, relacjach z PFN i przyszłości całego przedsięwzięcia.
Mateusz Kusznierewicz: Przede wszystkim cały czas proponujemy władzom PFN spotkanie, aby wyjaśnić wszystkie kwestie związane z przygotowaniem i realizacją projektu "Polska100". Uważam, że w obecnej sytuacji jest to bardzo potrzebne i wręcz wymagane.
- Oficjalne oświadczenia z naszej strony to przede wszystkim forma obrony. Ale nie tędy droga. Całe swoje życie byłem profesjonalistą i przestrzegałem określonych zasad. Dla mnie ta sytuacja to kompletna abstrakcja. Cały czas zabiegamy o kontakt z władzami PFN. Mam nadzieję, że wkrótce otrzymamy odpowiedź na naszą prośbę o spotkanie i rozmowę.
- Umowę o współpracy podpisaliśmy w zeszłym roku i wtedy też rozpoczęliśmy samą współpracę. Dobrą współpracę, bo wszyscy byliśmy zgodni co do słuszności tego projektu. Sytuacja zmieniła się diametralnie po burzy medialnej i fali krytyki projektu na początku kwietnia.
- W efekcie fali krytyki, która spadła na projekt, pojawiło się wyraźne napięcie w naszych rozmowach. Myślę, że obie strony nie wiedziały i nie rozumiały, dlaczego nasza inicjatywa spotkała się z tyloma negatywnymi reakcjami. W zasadzie z dnia na dzień zamiast koncentrować się na projekcie i popychać go do przodu, stanęliśmy w miejscu i utknęliśmy w tej ciężkiej atmosferze. Chociaż największy kryzys przyszedł dopiero ostatnio w momencie wygaśnięcia umowy.
- Fundacja Navigare będzie zmuszona złożyć wniosek o upadłość, jeśli nie otrzyma od PFN środków na przelewy za faktury poniesionych kosztów.
- Tak. Mamy takie informacje. Był to ktoś z środowiska żeglarskiego, ale niezwiązany z projektem „Polska100”.
- Nie mam takich informacji.
- We wtorek w oficjalnym mailu do władz PFN wysłaliśmy właśnie te dwa cytaty z prośbą o ustalenie i wyjaśnienie, w czym konkretnie tkwi problem. Do tego była też załączona prośba o spotkanie. Dla nas tego rodzaju zarzuty, bez żadnych wcześniejszych sygnałów niezadowolenia ze współpracy, są pełnym zaskoczeniem i wymagają rozmowy i wyjaśnienia.
- Każda osoba pracująca w projekcie "Polska100" otrzymywała za swoją pracę wynagrodzenie. Było to blisko 20 osób. Do tego podwykonawcy np. remontu jachtu, strony internetowej itp. Chcemy z PFN wyjaśnić, dlaczego ktokolwiek miałby zwrócić jakieś środki do Fundacji Navigare. Czekamy na wyznaczenie spotkania i konstruktywną rozmowę.
- Koszty związane z realizacją projektu były pokrywane z środków przekazanych z PFN. Wcześniej, tj .od 2015 roku do października 2017 roku, wszystkie koszty związane z projektem "Polska100" pokrywaliśmy ze środków prywatnych. Ja sam wydałem na to przeszło 200 tys. zł.
- Z tym, co się stało, czuję się fatalnie. Jest mi z tym potwornie źle. To uczucie, jakby odebrano mi dziecko. W tym przypadku - jeszcze nienarodzone. Efekt jest taki, że mamy olbrzymi kryzys. Już nawet nie o skali krajowej, bo zainteresowały się tym zagraniczne media, które zaczęły do mnie dzwonić, dziwiąc się, jak to możliwe, że najbardziej utytułowany polski żeglarz miałby zostać wyrzucony z takiego projektu. Na razie nie kontaktujemy się z nimi w tej sprawie, bo chciałbym najpierw twarzą w twarz porozmawiać z kierownictwem PFN i wszystko sobie wyjaśnić. Sytuacja, w której o tym, że nie ma nas w naszym własnym projekcie dowiadujemy się z mediów, od osób trzecich i z oficjalnych oświadczeń nie jest normalna.
- To przedsięwzięcie od samego początku było obarczone dużym ryzykiem, ale byliśmy i jesteśmy nadal przekonani, że projekt "Polska 100" jest pod wieloma względami wyjątkowy, ma miejsce w ważnym momencie historycznym - w końcu nie codziennie obchodzi się 100-lecie odzyskania niepodległości - i jest wart dużego poświęcenia. Jako profesjonalista całe życie robiłem rzeczy, w które wierzyłem. Nic się w tym temacie nie zmieniło i chciałbym, żeby nadal tak to wyglądało.
- Dobre pytanie, ale jeszcze nie umiem na nie odpowiedzieć. Zbyt dużo siedzi we mnie gwałtownych emocji. Wciąż nie rozumiem też, co i dlaczego się stało. Tak że może za miesiąc, może za pół roku, a może jeszcze później będę w stanie odpowiedzieć na postawione przez pana pytanie. Dziś jest to dla mnie szok, niesprawiedliwość i ogromny zawód. Tym bardziej, że wciąż jestem gotów ruszyć dla Polski i pod polską banderą w rejs dookoła świata.
- PFN zapewnia, że będzie kontynuować ten projekt, ale wydaje mi się to niemożliwe.
- Znam żeglarstwo polskie i światowe jak mało kto i wiem, jak trudny jest to projekt. Zdziwiłbym się, gdyby PFN faktycznie nam to zrobiła. Nie tylko mnie, ale całej grupie 25 osób, które w pocie czoła pracowały przy tym przedsięwzięciu od wielu tygodni. To by było… aż sam nie wiem, jak to nazwać.
- Musielibyśmy to rozważyć, bo trzeba grać wedle ustalonych reguł. Na tę chwilę przede wszystkim nie otrzymaliśmy środków od PFN na pokrycie poniesionych kosztów, które sami zaakceptowali - mamy to na piśmie. Upominamy się o te pieniądze od 7 kwietnia. PFN odpowiadała, że jacht nie był kupiony, więc trzeba poczekać. A my czekaliśmy, aż doczekaliśmy się zakończenia współpracy.