Zdaniem ministra kultury, państwo kupiło kolekcję Czartoryskich, by „zabezpieczyć interesy Polski wobec naszej najcenniejszej kolekcji sztuki” poniżej ceny rynkowej, za kwotę, która wynosiła mniej niż 5 proc. wartości kolekcji.
Coś, co szacuje się na 10 mld dol., kupiliśmy za nieco ponad 100 mln euro. Nie mówiąc o dodatkowych oszczędnościach. Dzięki temu państwo nie utrzymuje prywatnej fundacji
- powiedział Gliński w "Super Expressie". Dodał, że wcześniej Polska płaciła m.in. za remontownie niewystawianej kolekcji, a także za pałac Czartoryskich, mimo że „ani kolekcja, ani budynek nie należały do państwa!”.
Gliński przekonywał także, że pieniądze by przepadły, bo w budżecie państwa niewykorzystane oszczędności z jednego roku w kolejnym przepadają.
Ta kolekcja została zakupiona z oszczędności, które by przepadły, i transakcja mogła być zrealizowana tylko do końca grudnia
- powiedział Gliński. Minister kultury odniósł się do słów Tamary Czartoryskiej, która twierdzi, że „zezwolił na likwidację fundacji i przeniesienie funduszy” oraz że „wiedział, że pieniądze trafią na prywatny rachunek na Cyprze”.
To są kompletne bzdury. Kłamstwa. Skąd pani Tamara wie o tym, że ja wiedziałem o jakichś prywatnych rachunkach! (…) Tak, napisałem list do sądu o szybsze rozpatrzenie sprawy, bo uważałem, że to jest w interesie Polski. I w interesie państwa polskiego napisałbym nawet do Belzebuba! Nie interesują mnie sprawy fundacji, tylko polskiego państwa
- dodał minister. Gliński powiedział, że rozważa wytoczenie procesu. Dodał również, że odwoła się "do ustawy o tzw. liście skarbów i dziedzictwa"
Kupiłem tę kolekcję także dlatego, że ten bubel prawny, jakim była nowelizacja ustawy o ochronie zabytków, mógł spowodować, że Polska musiałaby zapłacić Czartoryskim 100 proc. rynkowej wartości tej kolekcji
- powiedział minister. Tłumaczył, że musiałaby zostać przeprowadzona także "inwentaryzacja i wycena każdego z ponad 86 tys. eksponatów", co trwałoby wiele lat.
Z kolei w rozmowie z portalem wPolityce.pl minister Gliński zasugerował, że skandal z Fundacją Czartoryskich zrobiono po to, by go "politycznie zabić".
Z sytuacji, która była moim obowiązkiem jako osoby odpowiedzialnej za dobro publiczne w sferze kultury, zrobiono aferę medialną po to, żeby sprawę upolitycznić, bo jest też wniosek o moje odwołanie, żeby mnie politycznie zabić
- stwierdził.
Przypomnijmy, że Fundacja Czartoryskich podejrzewana jest o przetransferowanie z Polski do Lichtensteinu, czyli europejskiego raju podatkowego, 440 mln zł. Chodzi o pieniądze, które Fundacja Czartoryskich otrzymała od państwa polskiego za sprzedaż ok. 250 tys. obiektów bibliotecznych i ok. 86 tys. muzealnych o łącznej wartości 100 mln euro. Półtora miesiąca temu Fundacja złożyła wniosek o upadłość twierdząc, że skończyły się jej pieniądze. W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Krakowie ten wniosek oddalił. W połowie kwietnia Tamara Czartoryska wywołała burzę, gdy skarżyła Radę Fundacji Czartoryskich o wyprowadzenie pieniędzy za granicę.