W programie "Śniadanie w Polsat News" szef KPRM Michał Dworczyk zapewniał, że piątkowe propozycje dla osób niepełnosprawnych nie są ostatnimi , jakie zaprezentuje rząd. W 11. dniu protestu w Sejmie rząd nie przystał na postulat opiekunów osób niepełnosprawnych, by wypłacać im 500 złotych w gotówce.
Zamiast tego zaproponowano "miesięczną oszczędność w budżecie domowym" w wysokości 520 zł w różnych ulgach. - Niepełnosprawni będą mogli otrzymać nie tylko usługi rehabilitacyjne, ale również szereg medykamentów, materiały higieniczne etc. - wyliczał Dworczyk.
Szef KPRM został zapytany, dlaczego rząd nie chce przekazać 500 zł w gotówce, odpowiedział, że w piątek protestujący zmienili postulaty, choć władza przystała na ich wcześniejsze propozycje, a teraz twardo domagają się "500 zł żywej gotówki". Z kolei jak twierdzi jedna z protestujących, Iwona Hartwich, taka narracja jest nieprawdziwa, a rząd nie spełnił postulatów. - To jest po prostu zwyczajne kłamstwo - mówiła w Sejmie.
Dworczyk dodał jednak później, że osoby niepełnosprawne nie mogą otrzymać gotówki do ręki, ponieważ w ten sposób... nie dojdzie do różnego rodzaju nadużyć.
- Te nowe, dodatkowe możliwości, dodatek rehabilitacyjny w formie rzeczowej, które tworzymy dla osób niepełnosprawnych, będą też lepiej policzalne i taka forma zapewni to, że nie będzie różnego rodzaju nadużyć, przez które osoby właśnie takie jak rodzice, protestujący w Sejmie i inne osoby niepełnosprawne, byłyby poszkodowane. Chodzi o to, żeby pomoc trafiła do rzeczywiście potrzebujących
- powiedział Dworczyk.
ZOBACZ TEŻ: Rafalska i Kopcińska wiedzą, co zrobić, gdy na horyzoncie pojawią się protestujące matki. Uciec
Stanowisko Dworczyka może dziwić, zwłaszcza że flagowy program Prawa i Sprawiedliwości, którym obóz dobrej zmiany często się chwali, czyli 500 plus, zakłada właśnie przekazywanie pieniędzy. Dopiero po stwierdzeniu uchybień w tym, jak rodzice gospodarują "żywą gotówką" od władzy, przyznawane są im np. bony.
Warto oddać głos najważniejszym politykom partii, a także przedstawicielom ministerstwa, którzy sami wyjaśniali, dlaczego decydują się na brak kontroli w programie.
- Okazało się, że jeżeli zaufa się rodzinom, jeżeli zaufa się ludziom, to pieniądze nie są marnowane, ale są doskonale inwestowane. Rodziny polskie wiedzą, jak te pieniądze z programu 500 plus zainwestować
- mówiła w rok po starcie programu Rodzina 500 plus wtedy jeszcze premier Beata Szydło.
- Rodzice wiedzą zresztą najlepiej, na co wydać pieniądze dla swoich dzieci. My ufamy Polakom, ufamy rodzicom, ufamy wszystkim
- tak z kolei w połowie kwietnia mówił premier Mateusz Morawiecki.
Tego, by to rodzice decydowali, na co przeznaczyć pieniądze z programu Rodzina 500 plus, bronił także wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Bartosz Marczuk. Na jednej z konferencji prasowych powiedział:
- Jesteśmy głęboko przeświadczeni, że rodzice są najlepszymi przyjaciółmi swoich dzieci i wiedzą, na co przeznaczać te pieniądze. Niespecjalnie widzimy sens przekazywania tych kwot w formie paragonowej czy bonowej.
Marczuk przekonywał wtedy też, że komplikowanie takiego systemu byłoby kosztowne, dlatego najlepszym rozwiązaniem jest "bezpośredni transfer finansowy".
Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl