Polska Fundacja Narodowa została powołana do tego, by dobrać o dobre imię Polski za granicą. Na razie jednak musi głównie walczyć o własny wizerunek. Pierwszą głośną akcją PFN była polityczna kampania billboardowa, która dotyczyła zmian w sądownictwie. Kosztowała 19 mln zł i nie miała nic wspólnego z wizerunkiem Polski za granicą, a jedynie z przejęciem kontroli nad sądami przez PiS.
Dalej były wpadki na Twitterze, rejs jachtem za miliony złotych czy ukrywanie informacji o swojej działalności (sprawę o to PFN przegrała w sądzie). Teraz, by dbać o własny wizerunek, fundacja od wizerunku Polski zatrudniła agencję PR.
Jak podaje Polsat News, kontrakt z jedną z największych firm w Polsce, Partner of Promotion, podpisano 21 marca. PFN nie podaje, ile zapłaci agencji. Fundacja twierdzi, że nie jest upoważniona do udostępnienia treści kontraktu i zrobi to, gdy zgodzi się na to Partner of Promotion.
Czym będzie zajmować się agencja w ramach współpracy z PFN? Chodzi głównie o obsługę biura prasowego i profilu fundacji w serwisach społecznościowych. Fundacja informuje, że "cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów", i brakuje jej pracowników do odpowiedzi na pytania. Ponadto umowa dotyczy m.in. monitoringu mediów oraz przygotowania komunikatów i konferencji prasowych.
Na Twitterze szybko pojawiły kąśliwe komentarze. "Czaicie? Organizacja od wizerunku zatrudniła agencję od wizerunku" - napisał dziennikarz Jan Kunert, który wygrał z PFN w sądzie ws. ujawnienia informacji.
"Podsumowując. PFN, dbająca o wizerunek Polski, wynajęła agencję PR, żeby ta zadbała o jej własny wizerunek. Dodatkowo UTAJNIŁA kwotę kontraktu, kilka dni po tym, jak przegrała z Janem Kunertem proces o dostęp do informacji publicznej. Bareja wróć!" - napisał Maciek Paprocki.
"Nie rozumiem zdziwienia, że umowa Fundacji Narodowej z firmą PR jest tajna. Przecież cała działalność PFN jest bardziej tajna niż Agencji Wywiadu" - napisał Bartosz Węglarczyk.
"To jest jednak niesamowite, że pseudo fundacja wydaje NASZE miliony, jest kompletnie nieudolna i na kilometr widać, że traktuje państwo jak dojną krowę, a rządzący NIC z tym nie robią. Cała sprawa z PFN kończy się tylko na naszym oburzeniu na Twitterze" - napisała Marta Kiermasz.