Od lutego 2016 roku podkomisja smoleńska, która bada przyczyny katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, wydała 5 milionów 900 tysięcy złotych. Informację taką przekazał członkom sejmowej komisji obrony narodowej Antoni Macierewicz, szef podkomisji smoleńskiej.
Macierewicz mówił, że podkomisja smoleńska współpracuje z międzynarodowymi ekspertami.
- Zwróciliśmy się do narodowego instytutu badań lotniczych w Wichita w USA o współpracę i pana doktor Olivares przyjął naszą propozycję współpracy z podkomisją i przyjął zobowiązanie zrealizowania w ciągu najbliższych 10 miesięcy całej serii badań, które pozwolą określić działania i zachowania samolotu - mówił Macierewicz. Zespół pod kierunkiem Olivaresa ma stworzyć wirtualny model Tu-154m.
MON informowało wcześniej, że w samym 2016 r. podkomisja wydała niemal 1,5 mln zł. Na 2017 r. zaplanowano 2 mln zł. Pieniądze są przeznaczane nie tylko na wynagrodzenia członków podkomisji, ale również na badania i analizy. Na potrzeby prac podkomisji stworzyła m.in. model samolotu w skali 1:100, czyli ok. 50 cm długości i wykonywała próbne eksplozje.
W odpowiedzi na interpelację udzielonej w 2016 r. ówczesny wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki informował, że "średnia wysokość stawki godzinowej stanowiącej wynagrodzenie członków podkomisji wyniosła 98,02 zł (brutto), przy miesięcznym limicie 80 godzin".
Jak podawało w 2016 r. radio TOK FM, członkowie podkomisji za godzinę pracy mieli zarabiać od 25 do 100 zł netto. Najwięcej za swoją pracę miał dostawać jej ówczesny przewodniczący Wacław Berczyński - maksymalnie 8 tys. złotych netto. Pozostali od 6 do 7 tysięcy.