Furia, rozczarowanie, żal. Rodziny smoleńskie tracą wiarę w ustalenia "pana Antoniego"

Jacek Gądek
Ostatnią linią obrony politycznej pozycji Antoniego Macierewicza są rodziny smoleńskie. Potwornie doświadczeni ludzie szukający zrozumienia. Lekceważeni przez rządy PO pokładali nadzieję w byłym szefie MON. Teraz b. szef MON i to traci.

Stanisław Zagrodzki jest kuzynem Ewy Bąkowskiej, która zginęła 10 kwietnia. Był częstym gościem zespołu parlamentarnego Macierewicza jeszcze w czasach opozycji. Na konferencjach prasowych występował obok polityka PiS.

Zagrodzki napisał niedawno na Twitterze:

Czasy chwały minęły bezpowrotnie, panie Antoni. Stanął pan w jednym szeregu z Ewą Kopacz. Oszukać można raz, drugi, góra trzy razy, ale to, co teraz pan zrobił z wyjaśnienia tragedii smoleńskiej, zaufania już nie odbuduje

Tak publicznie Antoni Macierewicz traci jedną ze swoich "żywych tarcz". Bo jego kolejne deklaracje okazują się przestrzelone.

Inne rodziny traci już po cichu.

Część rodzin boi się tego, co zrobi Macierewicz

Jadwiga Gosiewska straciła w katastrofie syna, Przemysława Gosiewskiego. Od lat mówiła: Wierzę, że to był zamach.

Zdania nie zmieniła, ale o samym Macierewiczu, który tego zamachu miał dowieść, mówi już jakoś bez wiary: - Ja na razie nie będę krytykować Antoniego Macierewicza.

Zaufanie do szefa Podkomisji Smoleńskiej? - Nie wiem - odpowiada.

Obawy? - Część rodzin boi się, że Macierewicz i jego Podkomisja powiedzą coś, co potem okaże się nieprawdą albo będzie niemożliwe do udowodnienia. Część rodzin boi się, że w ten sposób zostanie podkopany autorytet Podkomisji Smoleńskiej i wiarygodność jej ostatecznego raportu. Tego się boją. A ja? Musiałabym dłużej porozmawiać z panem Antonim, by mieć zdanie o jego pracy. Dotąd miałam wiarę i wielkie uznanie dla wysiłków Podkomisji, ale skoro teraz zaczęły się dyskusje i kontrowersje, to chciałabym poznać możliwie kompletną odpowiedź - podkreśla Jadwiga Gosiewska w rozmowie z Gazeta.pl.

Między Macierewiczem a rodzinami smoleńskimi wybuchł konflikt

Matka śp. Przemysława mówi bardzo ostrożnie, a i jest działaczką PiS, więc "pan Antoni" jest jej partyjnym kolegą. Fakty są jednak takie, że między Macierewiczem a rodzinami smoleńskimi, które były mu życzliwe, wybuchł konflikt. I to na serio. Pokłócili się na zamkniętym spotkaniu 14 marca w MON.

Jacek Świat stracił w Smoleńsku żonę, Aleksandrę Natalli-Świat. - Ma pan pełne zaufanie do szefa podkomisji i Macierewicza? - Będą efekty, to będę oceniał. Jesteśmy ludźmi i do każdego należy mieć zaufanie w jakimś stopniu ograniczone - odpowiada. Jacek Świat jest dziś posłem PiS, więc wiąże go dyscyplina partyjna.

Opinie to przejaw przyspieszającego na naszych oczach procesu. Zwłaszcza, że sam Jarosław Kaczyński skreślił już Macierewicza jako głównego śledczego od Smoleńska, więc rodziny ofiar działające w PiS zaczynają tu iść w jego ślady.

"Czasy chwały minęły bezpowrotnie panie Antoni"

Wróćmy do Stanisława Zagrodzkiego. Kiedyś stał u boku Macierewicza. Od lat udziela się publicznie, był też uczestnikiem - w roli eksperta - Konferencji Smoleńskich, gdzie wywołał wstrząs pokazując zdjęcia ciał. Jest bardzo emocjonalnym i konfrontacyjnym człowiekiem.

Zagrodzki pisze teraz tak: Z natury jestem leniwy i nie lubię pisać sążnistych opracowań z cyferkami. Nie udzielam się w dyskusjach technicznych. Wyjątek stanowią chwile, gdy mnie ktoś mocno podk**wi, co miało miejsce na spotkaniu Antoniego Macierewicza z rodzinami ofiar w dniu 14 marca 2018 r. i trzyma do tej chwili. A jeszcze jak sobie posłucham takiego gościa jak prof. Piotr Witakowski, to trzyma mnie jeszcze mocniej.

Dla wyjaśniania: prof. Witakowski to członek Podkomisji, a wcześniej twórca Konferencji Smoleńskich. Konferencje te przed paroma laty doszły do wniosku, że Rosjanie wysadzili Tu-154M w powietrze za pomocą pasków detonacyjnych - teraz do tej tezy skłania się cała Podkomisja. Witakowski jest więc na drodze do ojcostwa najważniejszego wniosku Podkomisji.

Najpierw lekceważeni przez PO, potem wykorzystani przez Macierewicza

Jak to się stało, że Zagrodzki, który niedawno miał Macierewicza za opokę, teraz wbija go w ziemię?

Zagrodzki należał do "żywych tarcz" Macierewicza. "Tarcz", w które nie sposób i wręcz niemoralnie jest uderzać, bo to obolałe rodziny smoleńskie. Są więc ci ludzie potwornie dotknięci - należy im się współczucie i wsparcie. Bo co muszą czuć rodzice, którzy - tak jak Gosiewscy - stracili jedynego syna? Władza PO opędzała się od nich i traktowała po macoszemu. A dla Macierewicza stali się narzędziem. Sama Jadwiga Gosiewska pytana, czy czuje się tak traktowana, zaprzecza. Z "panem Antonim" rozmawia rzadko, a jeśli już to krótko.

Wróćmy do Zagrodzkiego, którego cierpliwość już się wyczerpała. Na portalu wPolityce.pl napisał tekst, w którym ośmiesza Macierewicza i jego ekspertów. Kąśliwie napisał o "lobotomii smoleńskiej Antoniego Macierewicza". Dla wyjaśnienia: lobotomia to prymitywna i zarzucona metoda leczenia chorób psychicznych jak np. schizofrenia za pomocą chirurgicznej ingerencji w korę mózgu.

Rewelacje Podkomisji bez dowodów - właśnie to boli rodziny

Zagrodzkiego rozwścieczyły kolejne rewelacje Macierewicza i rzekome dowody na wybuch, które potem okazały się być niewypałami. Chodzi na przykład o zapisy skoku temperatury i metalowe "loki", które miały wskazać na eksplozję. Krewny ofiary pisał więc o "kolejnej niepotwierdzonej rewelacji wypuszczonej w przestrzeń publiczną z inicjatywy Antoniego Macierewicza mimo, iż sami członkowie podkomisji nie mieli jeszcze ugruntowanej wiedzy o przyczynach wystąpienia takiego zapisu".

Z błotem miesza też wiarygodność zaufanych ludzi Macierewicza. Wręcz śmieje się z prof. Wiesława Biniendy i inż. Glenna Jorgensena, a także z "naiwnych dziennikarzy", którzy łykają ich rewelacje o rozkładzie bomb w skrzydłach i w kuchni Tu-154M. Zagrodzki wyśmiewa kolejne "koronne dowody" Podkomisji. Drwi z "mistrza Antoniego" jako "wodza". Wszystko to składa się w potok frustracji i złości.

Antoni Macierewicz może zaprzeczać i mówić o doskonałych relacjach z rodzinami smoleńskimi, ale sygnałów o coraz większym dystansie rodzin do jego poczynań i wręcz złości, jest coraz więcej. Nawet jeśli część rodzin oficjalnie stanie za nim i zapozuje do zdjęcia.

Marta Kaczyńska bije w Macierewicza - ważny wywiad dla "Sieci"

Najnowszy wywiad z Martą Kaczyńską w tygodniku "Sieci" jest bardzo ważny i pokazuje hamowaną irytację na działania Macierewicza.

Parę cytatów. "Ostatecznego dowodu na wybuch nie ma" - a przecież Macierewicz wiele razy już mówił o "dowodach przesądzających". "Jedyne, co mnie zdziwiło, to brak pełnej współpracy między prokuraturą a Podkomisją" - a to przecież prokuratura zwracała się do Podkomisji Macierewicza, ale niczego nie dostała. Dlaczego nie ma współpracy? "Proszę o to pytać przewodniczącego Podkomisji i jej członków" - odpowiada Marta Kaczyńska, nazwisko Macierewicza nie przeszło jej przez gardło. Czy to wina Macierewicza? "Nie chcę nikogo oskarżać".

I pytanie do Marty Kaczyńskiej o rodzinę. "Moim córkom brakuje dziadków. To jest wyrwa. Nasza rodzina jest okrętem, który płynie, ale jest przechylony. To pewnie jest też obciążenie dla innych dzieci i wnuków ofiar tej katastrofy. O tym się zapomina. Również dlatego w badaniu tej sprawy potrzebna jest cisza. Z szacunku dla bliskich".

A kto robi wokół katastrofy najwięcej wrzawy? Macierewicz.

Czy "raport techniczny" powinien powstać? To punkt sporny

Przedmiotem sporu między Macierewiczem a rodzinami - również Martą Kaczyńską - jest to, czy na rocznicę powinien się pojawić raport częściowy, film, prezentacja czy nic, bo przecież czekają na raport końcowy.

Część rodzin nie chce bombastycznej prezentacji jak ta sprzed roku, gdy w filmie postawiono tezę o wybuchu bomby termobarycznej. Potem Podkomisja zapomniała o tej bombie, dr Wacław Berczyński, który ją lansował, porzucił posadę i wyjechał do swojego ulubionego domu w Springfield koło Filadelfii (USA). Podkomisja się ośmieszyła, a rodziny, które - racjonalnej czy nie - ale w dobrej wierze wspierały Podkomisji naraziły się na drwiny i kolejny dyshonor ze strony państwa.

Zagrodzki pisał, że "dla wielu rodzin smoleńskich rezygnacja z publikacji jakichkolwiek raportów cząstkowych była wiadomością wyczekiwaną". On mówi to otwarcie, bo jest krewki. Inni mówią to ciszej. Kłopot w tym, że taki raport - wedle ostatnich informacji - ma jednak być. "Raport techniczny". Macierewicz w tournee po bliskich sobie mediach już ogłasza, co ma zawierać i jak mocno bić w Donalda Tuska. Choć w różnych mediach, to wywiady te prowadzą w kółko ci sami dziennikarze związani z "Gazetą Polską". Realizuje się scenariusz, którego rodziny się obawiały.

Topniejące grono zwolenników Macierewicza

Macierewicz i tak znajdzie, choć coraz węższe grono, zwolenników wśród rodzin - wśród jego "żywych tarczy" są zwłaszcza Walentynowiczowie.

Wnuk Anny Walentynowicz - Piotr - jest wpatrzony w Macierewicza. Sam Zagrodzki uznaje go za "najsłabsze ogniwo". Generalnie jednak klimat wśród rodzin smoleńskich, które Macierewicza nie skreśliły już w 2010 r., jest taki: weź się do roboty i opublikuj raport końcowy, gdy będziesz pewny jego wniosków - żadnych częściowych czy technicznych, które będą zakończone pytajnikiem.

Co pokaże Podkomisja tuż po rocznicy, to w 100 proc. jeszcze nie wiadomo. W przeddzień rocznicy Macierewicz zapewniał, że "główna przyczyna [katastrofy] jest [w "raporcie technicznym"] opisana w sposób wyczerpujący i wiarygodny". Ale "oczywiście nie wyklucza", że później coś będzie rozszerzane. Macierewicz ma powołać się na jakąś relację świadka, który twierdził, ale nie pod przysięgą, że śladów po materiałach wybuchowych w miejscu katastrofy było mnóstwo. I weźmie też na celownik Tuska, który o wybuchach na pokładzie Tupolewa miał się rzekomo szybko dowiedzieć.

Akurat goniąc Tuska Macierewicz jest znaleźć sojuszników wśród rodzin. Rok temu - tuż przed rocznicą - złożył do prokuratury zawiadomienie o popełnienia przez niego przestępstwa zdrady dyplomatycznej.

Jacek Świat: jak coś będzie opublikowane, to wtedy będziemy się martwić

Politykiem i żałobnikiem po ofierze katastrofy jest poseł PiS Jacek Świat. Wypowiedzi Macierewicza i jego podwładnych z Podkomisji są poważne? - Trudno unikać dziennikarzy i spotkań publicznych, choć zawsze jest ryzyko, że padną jakieś słowa i zbyt daleko idące sugestie. Mogą się zdarzyć niezręczności i nie robiłbym z nich problemu. Jeżeli zostanie coś opublikowane i oficjalnie powiedziane, to wtedy będziemy się martwić - mówi Świat.

Wtedy będzie już za późno. Bo pamięć zostanie przysłonięta przez zamach.

Więcej o: