Misiewicz narzeka, że nie miał kiedy wydawać pieniędzy. Przyznał też, ile zarabiał w MON

Bartłomiej Misiewicz w Radiu Plus opowiedział o swoich zarobkach w MON. Gdy był szefem gabinetu politycznego i rzecznikiem prasowym w resorcie obrony zarabiał 12 tys. zł brutto.

Dziennikarz Radia Plus w piątek zapytał Bartłomieja Misiewicza, czy to dużo.

Dla mnie to oczywiście było dużo. Ja zresztą nie miałem kiedy wydawać tych pieniędzy, bo jeżeli pracuje się po 16 godzin dziennie, to nie za bardzo jest kiedy

- stwierdził Bartłomiej Misiewicz.

Bartłomiej Misiewicz narzeka, że nie miał kiedy wydawać pieniędzy

Bartłomiej Misiewicz zdradził też, że jako członek zarządu spółki Energa Ciepło Ostrołęka zarabiał 3 tys. zł brutto. Początkowo nie chciał powiedzieć, ile zarabiałby w Polskiej Grupie Zbrojeniowej.

Proszę wybaczyć, ale ponieważ byłem tam jeden dzień czy dwa - po prostu nie wiem. Nie szedłem do rady nadzorczej dla wynagrodzenia

- stwierdził. Dodał, że informacje o zarobkach wynoszących 50 tys. zł są nieprawdziwe.

O 50 tys. zł media pisały w przypadku, jak miałem iść na pełnomocnika zarządu, to już było później. Ale kiedy odchodziłem z resortu obrony narodowej, to była zupełnie inna funkcja i rzeczywiście 50 tys. zł jest nieprawdą

- powiedział. Po naciskach dziennikarza w końcu zdradził, że w Polskiej Grupie Zbrojeniowej zarabiałby 20 tys. zł miesięcznie.

Były szef gabinetu Antoniego Macierewicz odniósł się również do sprawy wojskowych honorów. Stwierdził, że nigdy o to nie zabiegał. Na sugestię, że mógł zwrócić uwagę wojskowym, by tego nie robili, stwierdził, że wcale nie mógł.

Jeżeli była taka możliwość, to oczywiście tak robiłem, ale na oficjalnych uroczystościach nie mogłem do kompanii reprezentacyjnej podejść i powiedzieć "panowie, jeszcze raz, bo się pomyliliście"

- stwierdził.

Z apteki do gabinetu politycznego MON

Bartłomiej Misiewicz od listopada 2015 do lutego 2017 roku był rzecznikiem prasowym MON i szefem gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza. Od początku wzbudzał kontrowersje, zarzucano mu m.in. brak wykształcenia i doświadczenia. Misiewicz przed objęciem ważnych stanowisk w otoczeniu Antoniego Macierewicza pracował w aptece w podwarszawskich Łomiankach.

W kwietniu 2017 roku Misiewicz został pełnomocnikiem Polskiej Grupy Zbrojeniowej ds. komunikacji. Po dwóch dniach i serii artykułów w mediach został zwolniony i zawieszony w prawach członka PiS. Specjalna komisja - złożona z Joachima Brudzińskiego, Mariusza Kamińskiego, Marka Suskiego i Karola Karskiego - uznała, że Misiewicz nie ma odpowiednich kwalifikacji, by pełnić funkcje w spółkach Skarbu Państwa.

Bartłomiej Misiewicz zrezygnował wtedy z członkostwa w partii, co tłumaczył „niesamowitą nagonką na PiS przy użyciu jego nazwiska” Od maja prowadzi własną firmę doradczo-marketingową BBM.

Jego nazwisko stało się synonimem człowieka z politycznego nadania. Niezatapialny Bartłomiej Misiewicz

Więcej o: