Posypała się opowieść PiS ws. nagród. Urzędników nagradzają lepiej niż poprzednie rządy

Obóz władzy, w odpowiedzi na krytykę nagród dla ministrów, zarzucał rozdawnictwo rządom PO-PSL w zakresie bonifikat dla pracowników resortów. Tymczasem w 2017 roku PiS przyznał im ponad 113 mln złotych. Najwięcej dostali urzędnicy z resortów Morawieckiego, który już jako premier zakazał nagradzania ministrów.

Po tym, jak media obiegła wiadomość o wysokości nagród dla ministrów w czasie, gdy rządem kierowała Beata Szydło, obóz "Dobrej zmiany" postanowił odwinąć się opozycji i wyciągnął na światło dzienne informacje dotyczące nagród przyznawanych wszystkim urzędnikom w czasie, gdy władzę sprawowała Platforma Obywatelska i Polskie Stronnictwo Ludowe.

Co prawda wicepremier Beata Szydło broniła nagród (sama przyznała sobie 65 tys. zł), mówiąc, że "należały się ministrom", to politycy Prawa i Sprawiedliwości przypominali również, że w czasach, gdy premierami byli Ewa Kopacz i Donald Tusk, do urzędników trafiło około 626 milionów złotych w formie nagród, najwięcej w 2008 roku - 122 mln zł. Warto zauważyć, że ta kwota to suma za 8 lat.

W kolejnych latach rząd PO-PSL już zmniejszył transfery do kieszeni urzędników: w 2009 było to 95 mln zł, w 2011 - 108 mln zł, a np. w 2012 roku - 40 mln zł.

ZOBACZ TEŻ: Poseł PiS zrobił partii niedźwiedzią przysługę. Zapytał o nagrody za czasu rządów Tuska

PiS też hojnie wynagradza urzędników

Takie nagrody w ministerstwach, departamentach, dla pracowników tam zatrudnionych, to nic nowego. Najczęściej co kwartał są tam przyznawane premie. W służbie cywilnej to po prostu norma, forma wyrównania wynagrodzenia.

Tymczasem, jak informuje "Fakt", tylko w 2017 roku na nagrody dla urzędników zatrudnionych w różnych ministerstwach PiS wydało 113,7 mln zł. To niecałe 10 mln mniej niż tak krytykowana przez obóz władzy koalicja PO-PSL w najbardziej rozrzutnym roku. Z kolei według wyliczeń "Super Expressu" z końca roku 2017 od początku objęcia władzy, PiS wydało na bonifikaty dla urzędników około 200 mln zł.

ZOBACZ TEŻ: "Te nagrody im się należały" - mówiła Szydło. No to zapytali wyborców PiS czy aby na pewno

Nagrody najchętniej przyznawał... Morawiecki

W tym tempie, jeśli władza utrzyma "trend", to "dobra zmiana" może przebić w tym procederze nawet poprzedników. Wydane w dwa lata 200 mln zł, przyjmując, że PiS rządzić będzie jeszcze w latach 2019-2023, pozwala na prosty szacunek: na premie i bonifikaty dla urzędników obecna władza mogłaby wydać około 800 mln zł, a więc więcej niż poprzednicy.

Jeszcze ciekawsze jest to, że premier Mateusz Morawiecki, który zakazał nagradzania ministrów, był najhojniejszym szefem resortu. W podległym mu Ministerstwie Finansów do kieszeni urzędników trafiło - według "Faktu" - prawie 38,5 mln zł. Do tego dochodzi 3,9 mln zł bonifikat w Ministerstwie Rozwoju, którym także kierował Morawiecki.

"Wiadomości" na ratunek PiS

W narrację obozu rządzącego wpisał się jeden z materiałów "Wiadomości", w którym porównano nagrody dla ministrów Szydło (około 1,5 mln zł) z nagrodami dla urzędników za czasów PO. Gdyby wspomniana plansza rzeczywiście miała oddawać stan faktyczny, wyglądałaby zupełnie inaczej.

Kadr z materiału 'Polacy o aferach gospodarczych koalicji PO-PSL' Wiadomości z 31 marca 2018 rokuKadr z materiału 'Polacy o aferach gospodarczych koalicji PO-PSL' Wiadomości z 31 marca 2018 roku Wiadomości TVP

Po tym materiale "Wiadomości" Platforma Obywatelska domaga się sprostowania, ponieważ w przypadku porównania 8 lat rządów PO-PSL do 2 lat PiS, to podczas tych pierwszych na nagrody dla ministrów wydano ledwie 25 tys. zł. Natomiast PiS szefów resortów nagrodził wspomnianą kwotą 1,5 mln zł.

Więcej o: