- Tak się składa, że biorąc pod uwagę termin, jaki prezydent ma na podjęcie decyzji w sprawie ustawy, ten termin wypada 2 kwietnia, czyli w Poniedziałek Wielkanocny, dlatego zdecydowałem się dzisiaj ogłosić swoją decyzję - mówił prezydent Andrzej Duda. Jak dodał, długo zastanawiał się nad tzw. ustawą degradacyjną i podkreślił, że jego ocena "minionego ustroju" jest jednoznaczne i jest zwolennikiem radykalnych rozwiązań.
Prezydent stwierdził, że ma wątpliwości co do tej ustawy. - Mam trzy wątpliwości. Jeden dotyczy WRON - zaczął Andrzej Duda i zaczął wymieniać członków Wojskowej Rady Odnowienia Narodowego, w przypadku których nie ma on wątpliwości, by ocenić ich negatywnie i odebrać im stopnie wojskowe. Dodał, że we WRON byli jednak też generałowie, jak np. gen. Hermaszewski, czy pułkownicy i podpułkownicy, którzy zostali tam wpisani, ale nie zasługują na degradację.
- To rozwiązanie, które zostało przyjęte w ustawie, czyli, że wszyscy członkowie WRON nie mają możliwości złożenia żadnego środka odwoławczego i tracą stopnie wojskowe, jest czymś z czym zgodzić się nie mogę - mówił i stwierdził też, że takie traktowanie tych oficerów to łamanie standardów państwa prawa. Jako przykład podał stalinowskich oprawców, którzy otrzymają taką możliwość odwołania się, a odbierana jest ona członkom WRON.
Prezydent zaznaczył, że takie wątpliwości wyrażało wiele osób, m.in. gen. Mirosław Hermaszewski czy były premier Jan Olszewski. To była pierwsza z wątpliwości prezydenta. - W tej chwili patrzy się bacznie na to, jak w Polsce są przestrzegane zasady demokratycznego państwa prawa. Brak możliwości wniesienia jakiegokolwiek środka odwoławczego - to mogłoby zostać zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego albo do TSUE. Nie mogę się z tym zgodzić jako prezydent - mówił. Wcześniej Andrzej Duda mówił, że podczas prac nad ustawą nie uwzględniono jego głosu.
- W Polsce szanuje się osoby zmarłe. Ta ustawa pozwala odbierać stopnie wojskowe osobom, które nie żyją. Mam wątpliwości, czy ustawa może odnosić się do osób nieżyjących, odbierać im uprawnienia. (...) Ustawa przewiduje, że szefowi MON można składać wyjaśnienia, jeśli żyje ta osoba, może to robić jego rodzina. Ale co będzie, gdy nie ma rodziny albo organizacji kombatanckiej? Czy to oznacza, że nikt nie będzie reprezentował interesów tego człowieka? - mówił prezydent i podkreślił, że nie ma takich instytucji jak np. "rzecznik osoby nieżyjącej". - A taka instytucja powinna istnieć, ktoś musi być, by bronić interesów - dodał. Stwierdził, że o wszystkich tych zagrożeniach informował autorów ustawy, ale bez odpowiedzi.
W świetle tych wątpliwości prezydent poinformował, że odmawia podpisania tzw. ustawy degradacyjnej i kieruje ją z powrotem do Sejmu do ponownego rozpatrzenia. - Wetuję tę ustawę i kieruję ją do ponownych prac w Sejmie. (...) Chciałbym, żebyśmy przyjęli taką ustawę, która będzie przyjęta ze zrozumieniem. Nie będzie wywoływać emocji i nie będzie niesprawiedliwa - powiedział.
Tzw. ustawa degradacyjna powstawała pod auspicjami byłego już ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Już kilka miesięcy pojawiały się doniesienia, że nowy szef MON Mariusz Błaszczak może nie przekazać do Sejmu projektu tej ustawy. Jak opisywała wówczas "Rzeczpospolita", wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości miały dominować głosy, że projekt "poszedł za daleko" - przewidywano albo wyrzucenie go do kosza lub jego modyfikację.
Na te doniesienia na Twitterze reagował wtedy Antoni Macierewicz, który pisał:
Horror #StanWojenny, zabici w Grudniu '70 oraz w Grudniu '81, męczeńska śmierć bł. ks. Jerzego Popiełuszki, ks. Stefana Niedzielaka, ks. Sylwestra Zycha, Grzegorza Przemyka, Stanisława Pyjasa i wielu innych…I to mają być polscy generałowie, wzór dla odbudowywanej armii PL?
Konkretne zapisy umożliwiające odebranie stopni generalskich były częścią nowelizowanej ustawy nowelizacji ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej.