Podczas wystąpienia w Sejmie rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek odniosła się do ostatniego sondażu preferencji wyborczych Kantar Millward Brown dla TVN i TVN24. Wynika z niego, że blok Zjednoczonej Prawicy może liczyć na 28 proc. głosów, czyli o 12 punktów procentowych mniej niż w poprzednim badaniu.
- Ja z wykształcenia jestem socjologiem i wiem, że na wynik sondażu wpływ może mieć wiele rzeczy. Decyzje, które się podejmuje czy w parlamencie czy w rządzie, ale też sposób formułowania pytań i kolejność ich formułowania - mówiła Mazurek.
Wicemarszałek Sejmu powiedziała też, że "z tyłu głowy" należy mieć własnie to, jak przeprowadza się takie sondaże.
ZOBACZ TEŻ: Jaki sugeruje, że najnowszy sondaż "podprowadzono". Grabiec kpi: to "hatakumba"
- Gdybyśmy dzisiaj zrobili sondaż, czy Polacy popierają zdanie Platformy dotyczące zabrania 500+, pewnie większość odpowiedziałaby "nie". Czy chcą podwyższenia wieku emerytalnego? Też większość odpowiedziałaby "nie". A jeśli byłoby kolejne pytanie, czy będą głosować za PO, to sądzę, że większość też odpowiedziałaby: "nie" - tłumaczyła swoje stanowisko.
Na koniec padło jeszcze jedno wyjaśnienie, tego wyniku PiS:
Jeszcze jedna rzecz. Jakbyście państwo przeanalizowali wyniki sondaży sprzed wielu lat, nie tylko ostatnich pięciu, ale też 10 czy 15, to wiedzielibyście państwo, że luty i marzec to są te miesiące, gdzie tak naprawdę każdej władzy spada poparcie
- stwierdziła Mazurek.