Posłanka PO Agnieszka Pomaska zapytała Beatę Kempę, czy zwróci ponad 65 tysięcy złotych, które dostała w formie nagrody za pracę na stanowisku szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w 2017 r.
Odpowiedź otrzymała. Jest krótka, ale ciekawa. Kempa odpowiedziała, że "nie widzi przeciwwskazań do udzielenia informacji na temat zwrotu nagrody",... ale jest jedno ale.
Jak stwierdziła Kempa odpowiedź w tej sprawie "uzależnia od informacji czy posłowie PO i PSL udzielą odpowiedzi na analogicznie zadane pytanie w sprawie otrzymanych nagród odnoszące się do okresu kiedy obie partie tworzyły koalicje rządzącą w latach 2007-2015".
I tak posłanka Pomaska jeszcze musi się uzbroić w cierpliwość. Jednak od razu zwróciła uwagę, że "za rządów PO-PSL nie funkcjonował system powszechnych premii dla posłów-ministrów przyznawanych w systemie miesięcznym. Średni miesięczny dodatek w rządzie PiS to 5,5 tys zł".
ZOBACZ TEŻ: Zawrotne 2 mln złotych nagród dla ministrów rządu Szydło. Mamy konkretne kwoty
Nagrody za ciężką pracę
W ubiegłym roku ministrowie rządu Beaty Szydło dostali około 1,53 miliona złotych premii. Rekordzistą był Mariusz Błaszczak, którego premia wyniosła aż 82 100 zł. Ale to nie wszystko. Nagrody otrzymały także inne osoby w randze ministra pracujące w kancelarii premiera (nie mniej niż 50 tys. zł). Łącznie wydano 2 mln 100 tys. złotych - na premie dla wszystkich ministrów - konstytucyjnych, zatrudnionych w kancelarii premiera oraz dla szefa rządu.
Beata Szydło otrzymała 65 tysięcy złotych nagrody i decyzję o jej przyznaniu podpisała sobie sama. Niedawno w Sejmie była premier zażarcie broniła swojej decyzji. - Ministrowie i wiceministrowie otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze im się po prostu należały! - wykrzyczała z mównicy. - To były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej izbie, a nie z zegarków dla kolegów - dodała.