Pytają kontrwywiad o legendarną imprezę Misiewicza w nocnym klubie

Posłowie PO chcą wiedzieć, co stało się z nagraniami monitoringu klubu nocnego, w którym rok temu bawił się ówczesny rzecznik MON Bartłomiej Misiewicz. Przypuszczają, że przejęła je Służba Kontrwywiadu Wojskowego.

"Po tym incydencie słowa takie jak limuzyna, ochroniarz z Żandarmerii Wojskowej, szastanie pieniędzmi, nagabywanie studentek i proponowanie pracy każdemu, kto rozpozna kim jest stało się znakiem rozpoznawczym ówczesnego rzecznika MON - piszą w piśmie do premiera Paweł Olszewski i Cezary Tomczyk. Obaj chcą się przy okazji dowiedzieć, czy wiceszef SKW Marek Utracki polecił podwładnym w białostockiej delegaturze zabezpieczenie nagrań z monitoringu klubu nocnego, w którym bawił się  Misiewicz. Pytają także m.in. o to, czy to prawda, że nagranie takie przekazał SKW właściciel klubu nocnego. A jeśli tak, to czy zrobił to z własnej woli, czy ktoś na niego naciskał. Swoją listę pytań kończą tym, czy wszystko odbyło się na polecenie ówczesnego szefa MON Antoniego Macierewicza.  

Zajechał służbową limuzyną 

W styczniu 2017 roku dziennik "Fakt" opisał nocną eskapadę ówczesnego rzecznika prasowego MON do jednego z nocnych klubów w Białymstoku. Na studencką imprezę w klubie WOW, oddalonym od hotelu, w którym nocował o kilkaset metrów, Misiewicz miał zajechać służbową limuzyną. Potem, jak opowiadali dziennikarzom świadkowie, rzucił się w wir zabawy. Sporo czasu poświęcał studentkom, ale nie zapomniał zwracać co chwila uwagi dj-owi, by przez mikrofon informował gości, że Misiewicz jest jednym z uczestników zabawy. Osobom, które przysiadały się do stolika, miał proponować pracę w MON. Towarzyszył mu żołnierz żandarmerii, który "szybko ewakuował go z lokalu, gdy mogło dojść do awantury spowodowanej nagabywaniem studentki"

ZOBACZ TEŻ O 5 nad ranem pędził Wisłostradą. Jak dokładnie Bartłomiej Misiewicz stracił prawo jazdy?

A teraz doradza w TV Republika 

Kilka dni temu Misiewicz, który z hukiem rozstał się w posadą rzecznika, znów o sobie przypomniał. Pochwalił się, że doradza kontrahentom z zakresu marketingu i PR-u. A także pracuje w Telewizji Republika. Na te słowa szybko zareagowała jedna z dziennikarek stacji. "Ja i koledzy z TV Republika jesteśmy ciekawi zakresu obowiązków, bo nikt nigdy Pana w firmie nie widział" - napisałam dziennikarka TV Republika Magdalena Bałkowiec. 

ZOBACZ TEŻ: Misiewicz twierdzi, że pracuje w TV Republika. Dziennikarka: Nikt nigdy Pana w firmie nie widział 

Jego nazwisko stało się synonimem człowieka z politycznego nadania. Niezatapialny Bartłomiej Misiewicz

Więcej o: