Podczas prezentacji filmu w Sejmie obecni byli dwaj posłowie PO: Marcin Kierwiński i Cezary Tomczyk, a także Maciej Lasek były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Kierwiński wspomniał, że PO oczekiwała, że będzie mogła odnieść się do spisanego raportu komisji Macierewicza, "poważnego dokumentu" jednak, tak jak w ubiegłym roku, nie będzie miała takiej możliwości.
O tym, że przed rocznicą katastrofy prezydenckiego samolotu członkom podkomisji smoleńskiej kończą się umowy i nie przedstawi ona oficjalnego raportu ze swoich prac pisaliśmy niedawno na Gazeta.pl.
- Nie będziemy mieli efektów pracy podkomisji, chcemy pokazać film, który przygotowaliśmy, pokazujący, jak wiele kłamstw w ubiegłym roku padło. Odniesiemy się do tez z filmu sprzed roku, ponieważ nie ma poważnej analizy merytorycznej przygotowanej przed podkomisję - mówił Kierwiński i dodał, że na 10 kwietnia, zgodnie z doniesieniami, zamiast oficjalnego raportu może być przygotowany "film lub prezentacja".
Na wstępie nagrania PO przypomina, ile osób i z jakim doświadczeniem, zajmowało się raportem Millera. Co więcej, sam raport państwowej komisji Jerzego Millera zniknął niedawno z rządowych stron.
W filmie przypomniane jest, że żaden z członków podkomisji smoleńskiej nie uczestniczył w przeszłości w badaniach katastrofy lotniczej i nie pojawił się na miejscu katastrofy w Smoleńsku. Podobnie jak w ubiegłym roku, Platforma wylicza kilka sytuacji, w których podkomisja albo mija się z prawdą, albo ją przemilcza.
Wśród tych zarzutów jest m.in. pominięcie informacji, że członkowie załogi TU-154 nie mieli uprawnień do tego lotu. "Nie powiedzieli, że podczas lotu łamano procedury, że nie reagowano na ostrzeżenia urządzeń pokładowych" - czyta narrator. W filmie pojawia się też otwarty zarzut kłamstwa: chodzi o stwierdzenie podkomisji, że na rosyjskim lotnisku Siewiernyj był zainstalowany system precyzyjnego lądowania.
Członkowie podkomisji Macierewicza przemilczeli, że TU-154 zaczął ścinać wierzchołki pierwszych drzew, o grubości kilku, kilkunastu centymetrów, już 244 metry przed uderzeniem w brzozę, po którym samolot zaczął się obracać. Zostało to zarejestrowane przez czarne skrzynki i jest udokumentowane
- podsumowuje narrator.
Wykluczona jest także teoria eksplozji na pokładzie TU-154 - nie zarejestrowało jej żadne urządzenie, nie wykryto też śladów wskazujących na to. Nie ma też śladów fizycznych ani na wraku, ani na ciałach pasażerów.
"To pierwsze i jedyne na świecie wirtualne badania przyczyn katastrofy lotniczej" - podsumuje PO w filmie, wskazując na to, że eksperci podkomisji smoleńskiej nie byli na miejscu katastrofy, nie widzieli i nie badali wraku, bazując jedynie na dostępnych materiałach. Platforma podsumowuje, że podkomisja smoleńska "kosztowała Polaków już dwa miliony złotych".