Monika Jaruzelska w ostatnim czasie zaangażowała się w przedsięwzięcie realizowane przez Sojusz Lewicy Demokratycznej, czyli Centrum Monitorowania Skutków Ustawy Degradacyjnej. SLD domaga się wycofania zapisów ustawy przyjętej przez Sejm i Senat [dokument czeka na podpis prezydenta - red.].
Przedstawiciele partii wskazują też, że degradacja może następować - jak wyjaśniał przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty - " tylko i wyłącznie na drodze decyzji sądu, a nie poprzez urzędników państwowych, nawet najwyższego szczebla: prezydenta, czy też ministra obrony narodowej".
W programie "Graffiti" w Polsat News Monika Jaruzelska odniosła się do tej aktywności we współpracy z SLD. - Wspólnie, pod sztandarami SLD, zdecydowałam się wkroczyć na drogę polityczną i zająć się tą sprawą - mówiła Jaruzelska i dodała, że w kontekście ustawy degradacyjnej mało kto myśli o konsekwencjach takich działań.
Dopytywana przez prowadzącego program o te związki z SLD oświadczyła: - Ja przed polityką się broniłam, ale teraz polityka bardzo weszła w moje życie. Czuję się zobowiązana, by stawać w obronie rodzin wojskowych, dotkniętych ustawą degradacyjną.
Gdy padło pytanie o to, czy zamierza wystartować z list SLD w najbliższych wyborach, odpowiedziała twierdząco. - Ta decyzja jest już podjęta, tak - mówiła, choć nie ujawniła więcej szczegółów w tej sprawie. Podkreśliła natomiast, że zamierza zajmować się tematyką związaną z wojskiem i ustawą degradacyjną. - To mój cel, nie mam ambicji politycznych - podkreśliła.
Podczas wizyty w studio Jaruzelska mówiła też o swoim ojcu, generale Wojciechu Jaruzelskim. Jak sama podkreślała, będzie konsekwentnie nazywać ojca "generałem", niezależnie od decyzji ws. degradacji.
Co z nagrobkiem Jaruzelskiego, na którym widnieje słowo "generał"? - Zupełnie nie myślałam o tym. Jak zapadnie decyzja, pomyślę, nie traktuję tego priorytetowo. Może będzie trzeba zmieniać nagrobek i napisać: "Generał zdegradowany przez rządy PiS-u w 2018 roku" - powiedziała.