Proces Hanny Zdanowskiej toczył się w Sądzie Rejonowym Łódź-Śródmieście. Prezydent miasta była oskarżona o poświadczenie nieprawdy w dokumentach, dzięki czemu jej życiowy partner Włodzimierz G. otrzymał z Banku Pocztowego kredyt w wysokości 200 tys. złotych.
Hanna Zdanowska została uznana winną i skazana na karę grzywny w wysokości 20 tysięcy złotych (czyli 200 stawek dziennych), zaś jej partner - na karę grzywny w wysokości 25 tysięcy złotych (250 stawek dziennych). Skazani muszą również pokryć koszty sądowe.
Prokurator chciał, by prezydent Łodzi została dodatkowo skazana na 6 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, zaś jej partner na 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok, jednak sąd się do tego nie przychylił podczas wymierzania kary.
Wyrok nie jest prawomocny. Prezydent Łodzi ma 14 dni na apelację.
Taki wyrok oznacza, że Hanna Zdanowska będzie mogła startować w kolejnych wyborach samorządowych. Po wyjściu z sądu zapowiedziała, że będzie kandydować w najbliższych wyborach.
To łodzianie będą decydować o tym, kto będzie prezydentem i komu chcą powierzyć dalsze zarządzanie miastem
- powiedziała Zdanowska.
W 2008 roku partner Hanny Zdanowskiej Włodzimierz G. zdecydował się kupić od niej mieszkanie. Zaciągnął kredyt w Banku Pocztowym, gdzie wykazał wkład własny w wysokości 50 tys. zł. Zdanowska potwierdziła, że takie pieniądze otrzymała.
Gdy została prezydentem Łodzi, wystąpiła o dostęp do informacji niejawnych, więc ABW prześwietliło jej majątek i konta. Dopatrzono się nieprawidłowości, gdyż na koncie Zdanowskiej nie było śladu przelewu.
Podczas rozprawy Włodzimierz G. tłumaczył, że rzeczywiście nie przekazał partnerce takie kwoty, zaś pieniądze zainwestował w remont mieszkania, który kosztował 50 tys. zł. G. przekonywał, że Zdanowska podpisała papiery in blanco i nie wiedziała, że stara się o kredyt.
Zdaniem prokuratora Hanna Zdanowska twierdziła wcześniej, że otrzymała 50 tys. zł w gotówce, dlatego m.in. domagał się kary.