Władysław Frasyniuk został zwolniony po tym, jak w środę rano został wyprowadzony w kajdankach ze swojego domu we Wrocławiu.
Po zwolnieniu były opozycjonista spotkał się z dziennikarzami.
Z władzą opresyjną nie rozmawia się, nie ułatwia się. Z władzą opresyjną się walczy. Dąży się do tego, by ją usunąć
- powiedział Władysław Frasyniuk. Były opozycjonista odniósł się do osób, które brały udział w zatrzymaniu. Jego zdaniem, funkcjonariusze mieli świadomość, że "biorą udział w teatrzyku".
Oni wszyscy mieli dyskomfort, że ich twarze zostaną pokazane. To jest siła mediów elektronicznych, czwartej władzy. Patrzeć i pokazywać. Ludzie maja skrupuły. Te spotkania nie należą do drastycznych
- zapewnił były opozycjonista. I dodał:
Oni wszyscy mają poczucie, że uczestniczą w teatrzyku. Odmówiłem podpisania (protokołu -red.), co musiała poświadczyć protokolantka. Powiedziałem jej, że 'właśnie wpisała się pani do historii'. Nie była zadowolona z tego żartu. Ma świadomość, że papiery zostaną na zawsze, że ten podpis będzie podpisem negatywnym w polskiej historii, nie pozytywnym
- powiedział Władysław Frasyniuk. Na koniec dodał, że wychodząc usłyszał od policjantów: "Bardzo nam miło, że mogliśmy pana poznać".
Władysław Frasyniuk został zatrzymany przez policję w środę. Około szóstej rano został wyprowadzony w kajdankach ze swojego domu we Wrocławiu, o czym poinformowała jego żona, Magdalena Dobrzańska-Frasyniuk.
Były opozycjonista od kilku miesięcy nie stawiał się w prokuraturze, w której toczy się śledztwo w jego sprawie. Dotyczy ono naruszenia nietykalności cielesnej policjanta w trakcie miesięcznicy smoleńskiej w dniu 10 czerwca 2017 roku.
Po dwóch godzinach Władysław Frasyniuk został zwolniony. Jak informuje PAP, były opozycjonista usłyszał zarzut naruszenia nietykalności cielesnej dwóch policjantów.