Sprawę dużego rachunku za roaming Michał Milowicz - sam pracujący w transporcie morskim - opisał na Facebooku.
"Wybrałem się z żoną na wycieczkę Sten Line „Szwecja w jeden dzień”.
Ponieważ Szwecja jest w UE to na miejscu mogłem się cieszyć internetem w pakiecie mojego operatora" - czytamy we wpisie. Mężczyzna włączył funkcję pobierania danych w roamingu i nie wyłączył jej w drodze powrotnej. "UE nie planowałem opuszczać" - dodaje. Od czerwca roaming w UE kosztuje tyle, co połączenia i dane w kraju.
W nocy na promie Milowicz i jego żona nie korzystali z telefonów. Jednak kiedy spali, połączyły się one do sieci promu i pobrały tzw. dane w tle (co dzieje się automatycznie). Było to zaledwie 10 MB, czyli tyle, co dwa - trzy zdjęcia. Za to para dostała rachunek na w sumie 450 zł
"W UE limit cenowy w roamingu to coś około 10 euro za 1 GB.Tak więc w przybliżeniu mówimy o cenie razy 1000!" - napisał oburzony.
Mężczyzna podkreślił, że z racji zawodu zdaje sobie sprawę, że internet satelitarny na statku jest drogi. "Rozumiem, że może być kilku krotność ceny rynkowej. Niech im będzie razy 10, razy 20, ale razy 1000?" - napisał i dodał, że "czuje się oszukany".
W rozmowie z trójmiejską "Gazetą Wyborczą" mężczyzna stwierdził, że nie ma pretensji o sam fakt dodatkowej opały, ale o jej wysokość. - To jest wszystko legalne, tylko po prostu nieprzyzwoite - ocenił.
W przesłanej "Gazecie" odpowiedzi firma Stena Line wyraziła żal z powodu sytuacji, ale dodała też, że mężczyzna nie zwrócił się bezpośrednio do nich. Wyjaśniono też, że na promach można korzystać z połączenia satelitarnego prywatnej firmy, niezależnej od Stena Line i to operator decyduje o kosztach połączenia. Ponieważ sieć satelitarna działa na wodach międzynarodowych, nie obowiązuje tam europejski roaming bez dodatkowych opłat.
Stena Line podkreśla, że informacje o działaniu operatora znajdują się na stronie linii, na potwierdzeniu rezerwacji oraz na plakatach na samym promie. Każdy użytkownik powinien też dostać SMS-a z informacjami o kosztach od operatora. Okazało się, że w przypadku Milowicza ta wiadomość przyszła z opóźnieniem, już po tym, jak telefony zaczęły pobierać dane. Dlatego ostatecznie sieć Play rozpatrzyła pozytywnie reklamację i uchyliła opłatę.
Czytaj więcej na trojmiasto.wyborcza.pl>>>