Dymisji Czarneckiego domagają się przewodniczący frakcji w europarlamencie. Chodzi o słowa wiceszefa PE, które padły w rozmowie z portalem niezalezna.pl: - Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein.
Skandaliczne słowa Czarneckiego odnosiły się do wystąpienia europosłanki PO w dokumencie niemieckiej telewizji. Film dotyczył obecnej sytuacji w Polsce.
Europosła wziął w obronę premier Mateusz Morawiecki. - Co do wypowiedzi (Ryszarda Czarneckiego – red.), czasami padają słowa trochę ostrzejsze, czasami mniej. Ja uważam, że pan przewodniczący Czarnecki oczywiście nie powinien tracić swojego stanowiska - cytuje szefa rządu TVP Info.
- Natomiast oczywiście ja bym w takiej sytuacji wskazał na niektóre wypowiedzi naszych oponentów, które są nie tylko daleko ostrzejsze, ale też niekulturalne - dodał premier.
W rozmowie z Polskim Radiem wiceszef PE zapowiedział, że nie planuje wycofać się ze swoich słów, nawet jeśli miałoby to skutkować odwołaniem ze stanowiska. Wręcz przeciwnie, twierdzi, że to dalszy ciąg "ataku na Polskę".
- Zawsze będę przedkładał interes własnej ojczyzny i własnego kraju nad karierę w jakiejkolwiek strukturze międzynarodowej. Dla mnie interes Polski i obrona tego interesu jest ważniejsza - powiedział Polskiemu Radiu. Czarnecki dementuje również, jakoby nazwał kogokolwiek szmalcownikiem.
- Za rzecz negatywną uważam, jeśli dziś politycy totalnej opozycji donoszą na własny kraj i bardziej bronią cudzych interesów aniżeli interes własnej ojczyzny - powiedział.
Ponadto europoseł uważa, że polska historia została zafałszowana. - Bo jest mowa o II wojnie światowej i mowa o Polakach, którzy kolaborowali z nazistami. Nagle Niemcy wyparowali z tej wizji historii II wojny światowej czterech przewodniczących - stwierdził.