Prof. Góralczyk: Zaufać Orbanowi, który "obroni Polskę"? On ostatecznie skalkuluje własny interes

Jacek Gądek
Znając Orbana mogę powiedzieć: jego należy sądzić po czynach, a nie słowach. Ostatecznie zawsze kalkuluje swój własny interes - mówi dla Gazeta.pl prof. Bogdan Góralczyk, znawca Węgier.

Jak w istocie Węgry patrzą na to, że Komisja Europejska zdecydowała o uruchomieniu sławnego art. 7.1 wobec Polski?

Prof. Bogdan Góralczyk: - Budapeszt traktuje postępowanie wobec Polski jako papierek lakmusowy. Wiktor Orban patrzy, co dzieje się wokół Polski, bo to samo może czekać i jego.

Dlaczego?

Bo już od wielu miesięcy Budapesztowi grozi uruchomienie art. 7.1 traktatu o Unii Europejskiej, czyli wstępna procedura praworządności. Wiele wskazuje na to, że - jeśli nic się nie zmieni - we wrześniu 2018 r. dojdzie do głosowania ws. Węgier. To, co stało się właśnie względem Polski, za kilka miesięcy może spotkać Węgry. Tam jednak chodzi o głośną sprawę walki z Uniwersytetem Środkowoeuropejskim George'a Sorosa, a także o podejście władz do organizacji pozarządowych.

Głosowanie ws. Węgier jest odwleczone w czasie, bo w kwietniu przyszłego roku mają się odbyć wybory parlamentarne. I tak wiadomo, kto je wygra - Fidesz, partia Orbana - ale Unia Europejska jednak czeka na to, co się będzie dziać po nich.

Nad Budapesztem wisi zatem podobne ryzyko. To utwardzi Węgry w obronie stanowiska polskiego rządu?

Trudno mówić o Budapeszcie. To nie Węgry. To nie Fidesz. To nie węgierska opozycja. Trzeba po prostu mówić o samym Wiktorze Obranie. A on udowodnił w swojej długiej karierze politycznej, że zawsze kalkuluje - na zimno. W swoim czasie będzie oceniał, czy stawanie w obronie polskiego rządu mu się opłaca, czy jednak nie.

Orban udowodnił też coś innego: mimo że postawił mury na swoich granicach i przeciwstawił się Angeli Merkel ws. kryzysu imigracyjnego, to jednak nigdy nie atakował ani osobiście pani kanclerz, ani Berlina. Bo on doskonale wie, że na terytorium Węgier są choćby cztery wielkie montownie niemieckich samochodów. Gdyby Niemcy je zwinęli, to Budapeszt ekonomicznie by już leżał. Orban nigdy sobie na to nie pozwoli.

Orban ma większy posłuch w Brukseli niż Prawo i Sprawiedliwość?

To ważna rzecz: Orban wykorzystuje to, że Fidesz należy do dominująca Europejskiej Partii Ludowej (EPP), w której zresztą jest razem z Platformą Obywatelską. Orban ma kontakt z ludźmi rządzącymi w Brukseli i włada językami obcymi. Często słyszę w Brukseli, jak politycy EPP mówią: - Orban to wyrodne dziecko, ale jednak w naszej rodzinie. O PS i Jarosławie Kaczyńskim tego nie można powiedzieć.

Czy można dziś mieć zaufanie do Węgier, gdy icj wicepremier mówi, że Budapeszt "obroni Polskę"?

Tak mówią. Ale trzeba to przyjmować z całym dobrodziejstwem inwentarza i przypomnieć choćby wynik głosowania 27 do 1 ws. przedłużenia kadencji Donaldowi Tuskowi. Od lat 90., kiedy przez 7 lat byłem na Węgrzech jako dyplomata, powtarzam: Polak Węgier, dwa bratanki, ale Węgier za jednego Niemca sprzedałby pięciu Polaków. To jest odpowiedź na pytanie o zaufanie do Węgrów.

Co prasa węgierska pisze o batalii Brukseli i Polski?

Różnie. Media rządowe chwalą Warszawę za naszą nieustępliwość wobec Unii i twierdzą w ślad za oficjalną linią rządu Orbana, że władze Węgier nie ustąpią i będą nas wspierać. Prasa opozycyjna przypomina z kolei: a jak się to ma do naszych sojuszy, naszych interesów gospodarczych i strategii otwarcia na wschód? Opozycyjne media mają poważne wątpliwości.

Załóżmy negatywny scenariusz, że dochodzi do finalnego - wymagającego jednomyślności wśród państw UE - głosowania ws. sankcji na Polskę. Czego można się spodziewać?

Do tego jeszcze droga daleka.

Najpierw potrzebna będzie większość kwalifikowana (2/3 czyli 22 państw spośród 27), by posunąć tę procedurę do przodu. Przez trzy najbliższe miesiące będzie się więc odbywało liczenie, czy ta kwalifikowana większość jest czy jej nie ma. Zanim może dojść do głosowania ws. sankcji, to wiele wody przetoczy się w Wiśle i Dunaju. Póki co bym zatem nie spekulował.

Widzi pan możliwość udobruchania Komisji Europejskiej przez polski rząd?

Przez ostatnie dwa lata polski rząd zrobił wiele, aby KE do siebie zniechęcić. Misja premiera Mateusza Morawieckiego okazała się spóźniona i nieudana. Miejmy nadzieję, że te trzy miesiące będą czasem głębokiej refleksji - w Brukseli i Warszawie. Jestem głęboko przekonany, że granie przeciwko Europie nie leży w interesie Polski. Wszystkie dane potwierdzają, że gospodarczo jesteśmy od tej Europy uzależnieni. Jedna trzecia naszych obrotów handlowych odbywa się z Niemcami, a dwie trzecie z UE bez Wielkiej Brytanii.

Ubolewam, że Trójkąt Weimarski jest martwy. Clou jest takie: Komisję Europejską poparł Berlin i Paryż. Warszawa stoi więc okoniem wobec najsilniejszych państw w Europie i Komisji. Zamiana sojuszu w ramach Trójkąta Weimarskiego na oś Warszawa-Budapeszt jest dla nas szkodliwa.

A wiara w słowa Orbana to naiwność?

Znając Orbana mogę powiedzieć: jego należy sądzić po czynach, a nie słowach. Ostatecznie zawsze kalkuluje swój własny interes.

1,5 mln złotych dla TVN to nie majątek. "Tyle kosztują wszystkie białe garsonki Justyny Pochanke" [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

Więcej o: