- Ona (Beata Szydło - red.) jest upokarzana w sposób taki, powiedziałbym, przykry. Ja nie lubię tego, co Beata Szydło robi w rządzie, uważam ją za szkodnika, ale jednak szkoda mi jej jako człowieka, że jest w tak beznadziejny sposób traktowana - mówi w rozmowie z naTemat Kazimierz Marcinkiewicz.
Marcinkiewicz uważa, że "Beata Szydło nie jest zapraszana nawet na spotkania kierownictwa partii, na których omawiane są decyzje rządowe". - Przypomnę, że ona jest wiceprezesem PiS-u - podkreśla.
Jego zdaniem Beata Szydło nie będzie kandydatką na prezydenta Warszawy, bo przegrałaby starcie o stolicę. Marcinkiewicz przewiduje, że obecna premier będzie szeregową posłanką, a później może będzie kandydować do Parlamentu Europejskiego.
W 2006 roku Kaziemierz Marcinkiewicz został - jak to określa - "poproszony o złożenie dymisji". Jego stanowisko zajął wówczas Jarosław Kaczyński.
10 lipca 2006 r., nowy premier Jarosław Kaczyński (z prawej) i ustępujący premier Kazimierz Marcinkiewicz (fot. Sławomir Kamiński/AG) 10 lipca 2006 r., nowy premier Jarosław Kaczyński (z prawej) i ustępujący premier Kazimierz Marcinkiewicz (fot. Sławomir Kamiński/AG)
Przecieki, spekulacje - od kilku miesięcy PiS trzyma wszystkich w napięciu, jak będzie wyglądać zapowiedziana rekonstrukcja rządu. Beatę Szydło miał - według nieoficjalnych informacji zastąpić Jarosław Kaczyński, ostatnio mówiło się o Mateuszu Morawieckim. Sama Szydło zdaje się znosić te wszystkie informacje z pokorą. - Bez względu na wszystko najważniejsza jest Polska.Dbająca o rodzinę i wartości, bezpieczna. Wyrosła na fundamencie chrześcijańskim, tolerancyjna i otwarta. Nowoczesna i ambitna. To mój kraj. Przykład dla Europy i świata. Tacy jesteśmy Polacy - napisała ostatnio na Twitterze, niedługo po spotkaniu w siedzibie PiS, na którym miał być poruszany temat jej dymisji.
Nieoficjalnie: Mateusz Morawiecki jednak nie zastąpi Beaty Szydło. "Ale pula rośnie" >>>