Galopujący Major: Fetysz CV, czyli za co korpoludki kochają Morawieckiego

Moi prawicowi koledzy i koleżanki z biurowych boksów (z niespłaconymi kredytami we frankach) mogą krzyczeć o "banksterach", ale tak naprawdę każde marzy o karierze Morawieckiego. To on ucieleśnia piękny, prawicowy sen.

Z punktu widzenia prezesa Kaczyńskiego pomysł, aby to Mateusz Morawiecki został premierem powinien się wydawać tzw. „oczywistą oczywistością”. Dla prezesa byłby to bowiem premier wprost idealny, a na pewno dużo lepszy niż on sam. Mateusz Morawiecki nie ma zaplecza politycznego, będzie całkowicie od Kaczyńskiego zależny, ale jednocześnie - w przeciwieństwie do Szydło - będzie umiał ograniczać wpływy coraz bardziej panoszącego się Ziobry. Dla lubującego się w „dziel i rządź” Jarosława to rozwiązanie ćwiczone setki razy, więc i tym razem powinno się udać.

Co prawda Jacek Gądek z gazeta.pl odpytał polityków PiS, którzy mu powiedzieli "Morawiecki? Tak, ale jeszcze nie teraz", to obstawiam, że Kaczyński rozważa ten pomysł bardzo poważnie.

Fajnopolak Mateusz Morawiecki

Pozostaje pytanie, jak na premiera Morawickiego zareagują wyborcy? I nie chodzi mi tu o wyborców antypisowskich. Ci, wiadomo, z miejsca zakrzykną, że Morawiecki to hańba, skandal i w ogóle jeden wielki NPWHPiLT (Najgorszy Premier W Historii Polski i Litwy Też). Chodzi o wyborców PIS-u, jak oni odbiorą ową zmianę, bo od tego przecież będą zależeć wyniki wyborczego maratonu. Aby zrozumieć nadzieje, jakie dawać może kandydatura Morawieckiego, trzeba jednak zrozumieć, że elektorat PiS-u jest najbardziej podzielonym elektoratem w Polsce. Poniekąd wynika to z samej matematyki: partia z poparciem 40 proc. raczej nie może mieć jednolitego elektoratu. Wyborcy PiS - z grubsza rzec biorąc - dzielą się na elektorat socjalny, którego ciągle przybywa, i który nie za bardzo ma gdzie odpłynąć oraz na elektorat klasy średniej, który coraz bardziej zaczyna tupać nogami i się buntować. I właśnie dla tego drugiego Morawiecki jest kandydatem idealnym, a mówiąc językiem memów wręcz „fajnopolackim”. Dlaczego?

Każdy chce być prezesem banku

Po pierwsze Mateusz Morawiecki spełnia najważniejszy fetysz klasy średniej, to jest fetysz CV. O ile Polacy, w tym klasa średnia, nie za bardzo ufają bankom, o tyle fakt bycia prezesem banku wciąż robi na nich wrażenie, bo po prostu, poza własnym start upem, trudno im sobie wyobrazić bardziej prestiżową ścieżkę kariery. Ci wszyscy prawicowi koledzy i koleżanki z biurowych boksów z niespłaconymi kredytami we frankach mogą krzyczeć o „banksterach", ale w istocie każde marzy o karierze Morawieckiego. To on ucieleśnia piękny, prawicowy sen.

Polacy podbijają kosmos

Po drugie Morawiecki wskazuje, że człowiek korporacji nie musi być Ryszardem Petru, który po kilkunastu bon motach w mediach jest chodzącym symbolem korporacyjnej alienacji. Patriotyczne wstawki Morawieckiego liberalną klasę średnią śmieszą, ale prawicowa klasa średnia, batożona przez lata słynną pedagogiką wstydu, potrzebuje tego jak świeżego powietrza. Yes, we can – mówił Obama, Yes, we can - mówi Morawiecki o kosmosie i polskich autach elektrycznych, a duma narodowa to paliwo, którym PiS jest przecież napędzane przez lata.

Podatkowa mantra klasy średniej

Po trzecie, najważniejsze, Mateusz Morawiecki jest za obniżką podatków. To czy te podatki będą obniżane rzeczywiście (raczej nie będą) jest sprawa w istocie wtórną. Prawicowa klasa średnia jest gotowa Rejtanem kłaść się przy podwyżce opłat za paliwo o parę groszy, dla niej sygnał „robimy specjalne strefy ekonomiczne” to mantra wręcz religijna. Nawet jeśli owe strefy to najlepszy prezent dla tych znienawidzonych Niemców, którzy dzięki takim prezentom skasują lokalną, polską konkurencję.

Beata Szydło cokolwiek nieświeża

Po czwarte może być Mateusz Morawiecki nowym Andrzejem Dudą. Błyszczący Kwaśniewski, Tusk czy Duda wygrywali wybory, teraz PO stawia błyszczącego Trzaskowskiego, więc i PiS wystawia swojego młodszego modela. Beata Szydło na efekt świeżości liczyć nie może, Andrzej Duda swoim kluczeniem nie jest już wiarygodny dla nikogo, za to Morawiecki może pochwalić się magiczną sztuczką obniżania deficytu bez podwyższenia podatków. Na ile sztuczka ta będzie działać bez inwestycji i przy zwiększanym zadłużeniu - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że oto PiS zastanawia się, czy położyć na stolę swoją najlepszą kartę.

Dla opozycji to informacja dobra i zła. Zła, bo sama takich kart wciąż nie ma, dobra, bo PiS ma tylko jedynego asa w rękawie i ponoć właśnie zamierza go zużyć.

Rozprawiamy się z mitami o smogu. "3 dni czytaliśmy Wikipedię, więc jesteśmy ekspertami" [MAKE POLAND GREAT AGAIN odc. 12]

Więcej o: