Miał być jednym z liderów UE. Dziś "ćwierka" z ostatnich rzędów. Co się stało z Saryuszem-Wolskim?

Jacek Gądek
Jacek Saryusz-Wolski ma pretensje do Donalda Tuska, że choć w PO piano o jego kompetencjach, to nie pozwolono mu zajść wysoko. 69-letni dziś europoseł wykonał woltę i stał się ostrzem wymierzonym w Tuska. Tak bardzo, że w PiS budzi to czasem uśmiech.

Co się stało z Jackiem Saryuszem-Wolskim? Wiecznym pretendentem.

Nie ma on, jak wynika z naszych rozmów z politykami PiS, żadnych szans na tekę ministra spraw zagranicznych. - Absurd. Taki scenariusz jest wykluczony. Nigdy nie było w planach to, aby został szefem MSZ. Nigdy. I nic się tutaj nie zmieniło - słyszymy od osoby z Nowogrodzkiej.

Ale w dłuższej perspektywie renegat z Platformy ma zostać zagospodarowany.

Neofita w kręgu PiS

Wcześniej jednak europoseł musi się wykazać lojalnością i wiernością linii partii, o której protekcję zabiega. Czyni to wytrwale i bez półcieni od lutego tego roku, gdy podjął się straceńczej misji kandydowania na szefa Rady Europejskiej - w kontrze do Donalda Tuska.

Od tego czasu nie zbacza z kursu na PiS. Momentami ta gorliwość wzbudza zdziwienie nawet w szeregach formacji Jarosława Kaczyńskiego. PiS jest partią, która ceni lojalność i to, czy ktoś się sprawdził w czasach najcięższych. Stąd ogromne wpływy "zakonu PC" w otoczeniu prezesa. Saryusz-Wolski nigdy do "zakonu" nie dołączy, choć prywatnie znał się z Lechem Kaczyńskim i zna się też z Jarosławem.

Jako były polityk Platformy jest traktowany teraz jako element napływowy. Już nie obcy, ale jeszcze nie do końca swój. - Będziemy z nim współpracować coraz bliżej - słyszymy w PiS. Ale jak? To zależy także od samego Saryusza-Wolskiego. Szybko nie ma co liczyć na jakąś posadę. A w dłuższej perspektywie? - Na pewno nie straci - mówi nam polityk z otoczenia prezesa.

"A co on ma do roboty?"

Teraz Saryusz-Wolski stara się zapewniać o swojej wierności. Im silniej uderzy w Tuska i "totalną opozycję", tym bardziej się uwiarygodnia. Tak składa hołdy PiS-owi. Aktywność europosła koncentruje się na Twitterze i w wywiadach.

Puszcza w świat kolejne tweety bijące w przeciwników PiS. - A co innego on ma teraz do roboty? Nie pełni żadnej funkcji. Siedzi sobie w tylnych rzędach. Jest marginalizowany w Parlamencie Europejskim. No to sobie ćwierka i to ćwierka słusznie - mówi jeden z polityków obozu "dobrej zmiany". Ta twórczość Saryusza-Wolskiego jest bardzo barwna.

"Saryusz-Wolski 2020"?

Stwierdził na przykład: "Jeszcze wczoraj by mi to na myśl nie przyszło, ale jeśli ta postać (Tusk - red.) poważy się ubiegać o urząd Prezydenta RP, zgłaszam gotowość stanięcia w szranki, w obronie honoru Najjaśniejszej."

W PiS nikt ani myśli kiedykolwiek stawiać na Saryusza-Wolskiego jako kandydata na prezydenta. Temat nie istnieje. On sam podkreślał potem w wywiadzie, że jest to "poważna deklaracja" i napomykał o poparciu ze strony PiS, które byłoby warunkiem jego ponownego startu przeciwko Tuskowi, ale już w 2020 r. Również tego nikt w PiS nie traktuje poważnie. Temat wybuchł na portalu społecznościowym i umarł w mediach tradycyjnych. Ciągu dalszego nie będzie - poza ironicznymi uśmiechami polityków PiS.

Jacek Saryusz-Wolski zawsze miał publicystyczną smykałkę i lubił polemiki. Był konfrontacyjny, uchodził za singla, lubił dominować. W pewnym stopniu ma do tego prawo, bo wychował sporo dzisiejszych speców od UE - w tym np. Rafała Trzaskowskiego, który bardzo dobrze go wspomina, jako świetnego szefa.

Żarty poniżej własnego poziomu

Dziś Saryusz-Wolski sięga po żarty i riposty, które są komunikatami dla Nowogrodzkiej.

Gdy Donald Tusk pytał na Twitterze, czy działania polskiego rządu to "strategia PiS czy plan Kremla?" i odpowiadał, że to "zbyt podobne, by spać spokojnie", to Saryusz-Wolski odparował. Europoseł wrzucił dwa zdjęcia. Na pierwszym Tusk przytulał swojego psa, owczarka niemieckiego "Szeryfa". I drugie: Władimir Putin (z 2010 r.) tuli szczeniaka,  owczarka "Baffi" otrzymanego od premiera Bułgarii Bojko Borisowa. Saryusz-Wolski od siebie dodał komentarz, który w istocie był fragmentem wpisu Tuska: "Zbyt podobne, żeby spać spokojnie...". Żart był kulą w płot i mało kogo bawił.

Abstrahując od dowcipów, Saryusz-Wolski ma rację, krytykując Tuska za złamanie zasady, że urzędnik unijny - a szef RE już zwłaszcza - nie powinien łajać rządu któregoś z państw członkowskich. Jednak Tusk, przekonuje rozmówca z jego kręgu, miał przyzwolenie ze strony przywódców unijnych na publiczne skarcenie PiS.

Jak kulą w płot

Czepiać się trzeba jednak umieć - inaczej trąci to śmiesznością. Gdy bowiem szef RE stanął w drugim rzędzie do family photo, to Saryusz-Wolski uderzył w dzwon, że Tuska "relegowano", bo wcześniej "naruszył powagę i bezstronność swego urzędu", bo uderzył w PiS. Joseph Daul , szef Europejskiej Partii Ludowej (Saryusz-Wolski był tu wiceszefem do momentu, gdy się pożegnał), wyjaśnił, że Tusk zamienił się miejscem z Węgierką Kingą Gal, tak aby w pierwszym rzędzie znalazła się kobieta.

Kłopotem Saryusza-Wolskiego jest nie tylko nadpobudliwość na Twitterze, ale sama wolta, bo ona odbiera mu w oczach PiS wiarygodność. Był wygodny dla tej partii, gdy zgodził się pójść na misję skazaną na porażkę. Ale już na misję, która zakładałyby sukces samego Saryusza-Wolskiego jest za wcześnie. Dziś wciąż pozostaje "byłym zdrajcą" Platformy, a nie "lojalnym żołnierzem" PiS. Charakterologicznie ma ponadto cechę niemile widzianą w PiS: jest niesterowalny, a przynajmniej był.

Niespełniona ambicja, niewykorzystane kompetencje

Obecność Jacka Saryusza-Wolskiego w polityce, to długa historia niespełnionej ambicji. Jego kompetencje - nikt mu ich nie odmawia - były wykorzystywane, ale on sam był bohaterem drugiego planu. Pracował na kogoś - na czyjś, a nie swój splendor i osobisty sukces.

W latach 90. został pierwszym pełnomocnikiem ds. integracji europejskiej w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Nim w 2004 r. wszedł do PE, był sekretarzem Komitetu Integracji Europejskiej.

W 2005 r. był typowany na ministra SZ w rządzie PO-PiS, jeśli Platforma wygra wybory. Ale przegrała, a on został sierotą po PO-PiS-ie. W 2007 r. Platforma była już inną partią, zasiloną przez Radosława Sikorskiego, który ani myślał oddać sprawy zagraniczne komukolwiek innemu.

Saryusz-Wolski znał się na Unii jak nikt inny w szeregach PO, a był też doświadczonym dyplomatą. Cóż z tego, że opiewano jego kompetencje, skoro stał się przegranym w obozie zwycięzców. Ciepła posada w Parlamencie Europejskim, dobre pieniądze, ale wyżej niż na fotel wiceprzewodniczącego PE nie mógł się wdrapać. Na pół kadencji znalazł się w gromadce "wice" i to był szczyt prestiżu: zastępca szefa PE. Słowem: zawód i rozczarowanie.

Tusk nie pozwolił

W szeregach PO można usłyszeć, że Tusk dbał, aby Saryusz-Wolski nie podskoczył zbyt wysoko. Zawsze był na konserwatywnym skrzydle PO, systematycznie przycinanym przez Tuska. Saryusz-Wolski był nawet wiceszefem partii, ale lata temu stracił i to.

W 2014 r. uzyskał po raz trzeci fotel europosła. Perspektywa zalegania przez 15 albo i nawet 20 lat w tym samym fotelu - ciepłym, ale poniżej kompetencji i ambicji - nie jest zachęcająca i grozi odleżynami. Było jasne: dla Saryusza-Wolskiego to "teraz albo nigdy": przebije się na pierwszy plan lub stanie się w końcu emerytowanym "wice". Nie mając w CV ani teki szefa MSZ, ani komisarza UE, ani szefa PE. A po pierwsze: nie spełniając ambicji stania się jednym z liderów UE, którą zajmował się od pół wieku.

Dość wizualnego syfu! "Polska przypomina mołdawską serwetę" [MAKE POLAND GREAT AGAIN odc. 11]

Więcej o: