Jacek Gądek: Ciągle pan odbiera SMS-y z, jak pisała "Gazeta Wyborcza", dziwnymi propozycjami spotkań z kobietami, a nawet z prośbami o pomoc w zorganizowaniu aborcji?
Rafał Trzaskowski: - Odpowiadam na pytania, których sam kontekst miał mnie postawić w złym świetle. O to chodziło tym, którzy prowadzą operację, mającą na celu dyskredytowanie posłów opozycji.
Kilka dni temu wciąż odbierałem wiadomości od osób podszywających się pod moich znajomych. Jednak po SMS-ie dotyczącym aborcji już nic równie kontrowersyjnego w tych SMS-ach nie było. Dalej otrzymywałem jednak jakieś quasipolityczne komentarze, które najwyraźniej miały uwiarygodnić nadawcę tych wiadomości.
Ale teraz jest cisza?
Dziś tak.
Prokuratura ruszyła z wyjaśnianiem sprawy?
Mam nadzieje, że sprawa zostanie szybko wyjaśniona i osoby, które stoją za tą operacją, zostaną namierzone. Zawiadomienie złożyliśmy w ostatnich dniach, po tym jak w SMS-ach pojawił się wątek dotyczący aborcji.
Sam pan chciał zdetonować minę, którą ktoś pod panem chciał podkładać?
Uznałem, że o tej sprawie trzeba otwarcie powiedzieć, bo sprawa robiła się coraz poważniejsza.
Domyśla się pan, że te wiadomości ktoś pisze z szaleństwa, czy podejrzewa pan polityczną prowokację?
Nie mam pojęcia, ale myślę, że sprawa ma wymiar politycznej prowokacji, bo podobne prowokacje zdarzają się także wobec innych posłów opozycji. Oddałem sprawę na prokuraturę i niech ona próbuje ją wyjaśnić. Dobrze, że media jednocześnie opisały tę sytuację. Sam nie mam żadnego aparatu, aby prowadzić śledztwo.
Niestety wielu politykom zdarza się otrzymywać zdjęcia pornograficzne i nieprzystojne propozycje. Zakładam, że takie jest zawodowe ryzyko. W moim przypadku sprawa zrobiła się jednak poważniejsza.
Najpierw wysyłano mi zdjęcia i dziwne oferty, a później - kiedy z mojej strony nie było reakcji - zaczęto podszywać się pod moich współpracowników, przyjaciół i dziennikarzy. Twórcy operacji korzystali przy tym z kilku telefonów i chcieli zdobyć jak najwięcej informacji dotyczących moich znajomych. Na końcu, ponieważ dalej nie dałem się sprowokować, posunięto się do namawiania mnie do łamania polskiego prawa. Wydaje mi się więc, że w tym momencie sprawa stała się na tyle niepokojąca, że nie można już jej rozpatrywać w kategoriach jakiegoś jednego psychofana czy głupoty.
Ma pan tu zaufanie do prokuratury?
Cały czas uważam, że w takich sprawach prokuratura powinna się zachować niezależnie od polityki. Nie można wpadać w paranoję, że już absolutnie wszystko jest w Polsce uzależnione od polityków. Ta sprawa jest zresztą małym testem na niezależność organów ścigania.
Podkreślam: nie chcę tej sprawy ani wyolbrzymiać, ani specjalnie poświęcać jej czasu. Dobrze jednak, aby takie metody ujrzały światło dzienne - ku przestrodze innych. Teraz to prokuratura powinna ją wyjaśnić. Każdy polityk powinien być wyczulony na dziwne wiadomości, jakie otrzymuje, ale podszywanie się pod kogoś, a potem namawianie do popełnienia przestępstwa, to już, w mojej ocenie, sprawa zasługująca na zaangażowanie prokuratury.
Przeczytaj także: Kto chce wrobić Rafała Trzaskowskiego? "Czy znasz lekarza w Warszawie, który by się podjął skrobanki?"