Senat na ostatnim posiedzeniu wysłuchał informacji o działalności Rzecznika Praw Obywatelskich za rok 2016 oraz o stanie przestrzegania wolności i praw człowieka i obywatela. Biuro RPO przedstawiło wcześniej posłom i senatorom tysiącstronicowy dokument z ponad 50 tys. spraw ludzi, którzy zwrócili się do rzecznika.
W Senacie Adam Bodnar wymienił najważniejsze z problemów, w tym m.in. sprawę Igora Stachowiaka, który zmarł na komisariacie Policji we Wrocławiu i innych przypadkach brutalności funkcjonariuszy, uciążliwych inwestycji, takie jak fermy hodowlane, powstających w pobliżu osiedli domów i braku wsparcia prawnego dla ich mieszkańców, bezdomności i eksmisji na bruk, kredytów walutowych, problemów osób z niepełnosprawnościami, braku kontroli nad domami opieki, w których nierzadko dochodzi do złego traktowania pensjonariuszy czy konieczności zmiany w sądach przy zachowaniu ich niezależności.
Wielu senatorów zadawało rzecznikowi pytania, nie brakowało też podziękowań za zaangażowanie w konkretne sprawy i całą działalność. Nie brakowało jednak ataków na Adama Bodnara. Senator Jan Maria Jackowski pytał, czy RPO nie uważa, że "powinien ustąpić z urzędu po swoich haniebnych i obrzydliwych słowach dotyczących narodu polskiego" i przekonywał, że Bodnar "nie ma zdolności" do pełnienia swojej funkcji.
Z kolei senator Jerzy Czerwiński twierdził, że RPO zbyt małą wagę przykłada do kwestii reprywatyzacji, bo o ochronie lokatorów mógł przeczytać dopiero na stronie 348 raportu (w ubiegłym miesiącu Trybunał Konstytucyjny przychylił się do skargi Bodnara i uznał, że eksmisja na bruk jest niezgodna z Konstytucją). Czerwiński miał też pretensje o użycie sformułowania "sędziowie dublerzy", co - jego zdaniem - "podważa istniejący porządek prawny", a sam Bodnar "przestaje być obiektywny".
Najbardziej zadziwiający był jednak głos senatora Waldemara Bonkowskiego. Polityk poinformował, że do jego biura coraz częściej przychodzą obywatele "zaniepokojeni tym, co się dzieje na rynku medialnym w Polsce, a konkretnie są zaniepokojeni tą narracją, jaką prowadzą komercyjne telewizje czy polskojęzyczne gazety".
Są zaniepokojeni tą propagandą – powiem tak: gorszą niż goebbelsowska, bo to jest socjotechnika skierowana do podświadomości, to taki przekaz podprogowy – że tak źle się w Polsce dzieje. I to po prostu doprowadza do tragedii, bo ludzie, którzy są emocjonalnie… mają problemy z emocjami… Tutaj chcę się odnieść do zdarzenia sprzed kilku lat, w Łodzi, gdzie niejaki pan Cyba, członek „porażki obywatelskiej”, zabił Marka Rosiaka i próbował zabić kilka innych osób…
- perorował Bonkowski, a z sali dobiegały głosy oburzenia. Wówczas senator przeszedł do tematu "tragicznego zdarzenia, które miało miejsce obok maczugi wbitej w serce Polski, czyli daru 'związku zdradzieckiego'". - Mnie jest go po ludzku żal, powiem uczciwie, tak po ludzku jest mi go żal. Ludzie, którzy przychodzą do mojego biura, mówią, że dobrze się stało, że to był człowiek, który po prostu uległ tej fałszywej narracji, że sobie krzywdę zrobił… - kontynuował Bonkowski.
Polityk przekonywał jednak, że "to nie jest dobrze", bo żal mu "tego człowieka i jego rodziny", jednak obawia się, że rzekoma narracja mediów komercyjnych może doprowadzić do "gorszych tragedii". - Mogą się wybudzić ludzie, którzy mają problemy z emocjami i ktoś może przykładowo zapiąć pas szahida i dokonać gorszych tragedii. I mam w związku z tym pytanie: Panie Rzeczniku, czy pan to widzi? Czy pan to czuje? Czy pan zwrócił się do mediów? - pytał.
Coraz bardziej oburzony podnosił: - I czy pan to potępił, podobnie jak teraz pan powiedział… Bo mówił pan o tym, czy rząd potępił te rzekome, po prostu rzekome prześladowania cudzoziemców, które według pana są w Polsce normą. A to, co pan powiedział, jest po prostu haniebne. Nie ma w Polsce takiej normy, żebyśmy mieli jakieś…
Należy zauważyć, że Bonkowski mija się z prawdą. Statystyki pokazują bowiem, że w 2016 roku gwałtownie wzrosła liczba przestępstw z nienawiści popełnianych wobec muzułmanów i osób pochodzenia arabskiego. Jak podawał na początku tego roku RPO, takich spraw było trzykrotnie więcej - 196 we wskazanym okresie w stosunku do 64 rok wcześniej.
Bodnar wytłumaczył Senatowi, że apelował, przede wszystkim do polityków, o ucieszenie emocji, rozmowę i dialog. - Chciałbym podkreślić, że tu nie chodzi tylko o polityków, dziennikarze też uczestniczą w procesie transmitowania określonych informacji. Ja jako rzecznik praw obywatelskich też czasami padam ofiarą tych emocji, bo pod moim adresem też kierowane są dość niewybredne wypowiedzi, których nie chciałbym cytować - mówił rzecznik.
Podkreślił również, że gdybyśmy wszyscy szanowali siebie nawzajem i szanowali Konstytucję, "na pewno bylibyśmy w zupełnie innym miejscu".
Bonkowski w 2015 roku po raz pierwszy uzyskał mandat senatora z ramienia PiS. Jest jednak związany ze środowiskiem Jarosława Kaczyńskiego od początku lat 90. Gdańska "Gazeta Wyborcza" nazwała go "mobilnym billboardem PiS", ponieważ przy różnych okazjach wystawiał w wielu miastach własnoręcznie robione transparenty. Przeszło 10 lat temu wywiesił na biurze PiS w Kościerzynie transparent "Dziś lesby, geje, zoofiliści, kto pojutrze? To syfilizacja". Z zawodu jest stolarzem-tapicerem.
Od kiedy znalazł się w Senacie jest o nim coraz głośniej. Tylko w ciągu ostatniego roku nazwał protestujących ws. sądów "bolszewickimi upiorami i ubeckimi wdowami", o muzułmańskich uchodźcach mówił "brud, brud i brud" oraz "syf, kiła i mogiła, tych ludzi się nie da ucywilizować", a także przyszedł na marsz równości, by wykrzykiwać "Pedałować, szybciej! Jak uchodźcy przyjdą, to ich wszystkich wyrżną w pień".
Pod koniec ubiegłego miesiąca żona senatora opowiedziała w "Dużym Formacie" o próbach pobicia przez męża, wygrażania członkom jej rodziny pistoletem, zdradach i stosowaniu przemocy. Kilka dni po publikacji Bonkowski złożył wniosek do prokuratury o ściganie żony, która miała go zniesławić.
W połowie września Bodnar przedstawiał sprawozdanie ze swojej działalności w Sejmie, jednak 40-minutowe sprawozdanie nie interesowało posłów. Rzecznik Praw Obywatelskich mówił do niemal pustej sali. Jak informują reporterzy sejmowi, wysłuchała go zaledwie garstka osób, choć w poprzedzających sprawozdanie głosowanie wzięło udział między 440 a 314 osób.