Stołeczny konserwator zabytków Michał Krasucki w październiku wydał negatywną decyzję w sprawie płotu wokół Sejmu. Ogrodzenie ze stalowych prętów miało kosztować 600 tys. zł i mieć 3 metry wysokości, co zdaniem Krasuckiego ingerowałoby w charakter ulicy Wiejskiej.
O pozwolenie na budowę płotu Kancelaria Sejmu wystąpiła do konserwatora w lipcu br. Krasucki początkowo wyraził zgodę na podwyższenie ogrodzenia i lepsze zabezpieczenie budynku Sejmu, jednak ostateczne zmienił decyzję. O płocie zdecyduje teraz minister Gliński, do którego odwołała się Kancelaria Sejmu.
Sprawa muru przed Sejmem ma długą historię. - Poprzedni konserwator, Piotr Brabander, już raz dopuścił podwyższenie murku - i to zostało zrobione. Dwukrotnie wydawane były również zalecenia - pierwsze dopuszczało wysoki płot z paneli szklanych. Drugie, wydane w zeszłym roku wskazywało raczej na ogrodzenie tradycyjne, z prętów, nawiązujące do przedwojennego. Ten drugi wariant Sejm chce w tej chwili zrealizować - wyjaśniał w rozmowie z Metro Warszawa Krasucki.
Przed wydaniem ostatecznej decyzji, konserwator skonsultował się z ciałem eksperckim - Społeczną Radą Ochrony Dziedzictwa. - Takie posiedzenie odbyło się we wrześniu i opinia rady była bardzo negatywna dla tak wysokiego ogrodzenia. Bez względu na jego formę - dodawał Krasucki.