"Dla mnie ten serial się po prostu skończył". Borys Budka oburzony odcinkiem "Ucha prezesa"

Najnowszy odcinek "Ucha prezesa" poświęcono głównie opozycji. Wśród jego bohaterów znalazła się m.in. postać Borysa. Pierwowzór jest jednak oburzony tym, jak go przedstawiono. - Dla mnie ten serial się skończył - mówi Borys Budka.

Akcja 22. odcinka "Ucha prezesa" zatytułowanego "Gdzie jest lider?" toczy się nie tylko w gabinecie tytułowego prezesa, ale również w Sejmie. Tym razem uwaga twórców serialu skupiła się przede wszystkim na politykach opozycji. I tak, oprócz Grzegorza i Ryszarda, widzowie mieli również okazję bliżej poznać Kamilę i Borysa.

Przez kilka minut obserwujemy, jak oboje spiskują przeciwko szefom swoich partii. W trakcie odcinka jesteśmy również świadkami ich płomiennego, ale i całkowicie zmyślonego romansu. I to właśnie ten wątek nie spodobał się politykowi Platformy Obywatelskiej.

- Niestety, to co zrobiono w ostatnim odcinku "Ucha Prezesa" nie mieści się już w kategoriach żartu czy kabaretu. To było żenujące - ocenił Budka w rozmowie z "Dziennikiem Zachodnim". Jak mówi, ma duże poczucie humoru i dystans do siebie, ale z jednym zastrzeżeniem. - Moja tolerancja kończy się w miejscu, w którym dotyka się mojej rodziny. Dla mnie ten serial się po prostu skończył - oświadczył polityk PO.

 

Niektórzy widzowie serialu też mieli mieszane uczucia po zobaczeniu wspomnianego wątku. "Wpieranie Kamili i Borysowi romansu to zły pomysł. Niesmak rozlewa się na cały odcinek" - napisała pod filmem jedna z fanek serialu.

"Doskonale to rozumiemy - nas też bulwersują romanse państwa Underwoodów" - odpowiedzieli jej twórcy "Ucha prezesa", nawiązując do głównych bohaterów innego politycznego serialu, tworzonego już całkiem na poważnie, czyli "House of Cards".

***

25 października 2015 roku PiS wygrało wybory parlamentarne w Polsce. Jak oceniacie dwa lata rządów tej partii? Piszcie do nas – listydoredakcji@gazeta.pl

Zamknięcia sklepów chce nawet Bóg. Związkowcy już mają jego stanowisko [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

Więcej o: