Prezydenckie projekty ustaw o KRS i Sądzie Najwyższym trafiły już do Sejmu. Tymczasem w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Andrzej Duda przekonuje, że nie ma konfliktu między nim a PiS i "wojny na górze". Zaznacza jednak, na co nie zgodzi się w sprawie reformy.
- Krytycznie oceniałem Krajową Radę Sądownictwa. Przedstawiciele społeczeństwa powinni ją wybierać (...). Takimi przedstawicielami narodu są posłowie. Ja tylko chcę wykluczyć sytuację, kiedy wszystkich pochodzących w wybory 15 członków KRS wybiera jedna i ta sama partia, mająca większość w Sejmie - powiedział prezydent.
Stąd pomysł, aby członkowie Rady byli wybierani większością 3/5 głosów. - Na dokładkę proponuję, aby kandydatów mogli zgłaszać obywatele. Może się okazać, że do KRS wejdą prawnicy naprawdę wspierani przez ludzi - ocenił Duda.
Prezydent zdradził, co m.in. nie podobało mu się w projektach, które zawetował w lipcu - i na co zatem się nie zgodzi w nowych ustawach, które mogą zostać zmienione przez posłów. Chodzi m.in. o odwołanie wszystkich sędziów SN i decydowanie o tym, którzy zostaną, przez ministra sprawiedliwości. - Wizja sędziów piszących do ministra sprawiedliwości prośby, żeby ich zostawiono, to coś, co nie powinno mieć miejsca - skomentował prezydent.
Prezydent mówił też o tym, co jest przedmiotem niezgody między nim a PiS ws. jego projektów. - Spór sprowadza się do pytania, czy obóz rządzący ma wybierać wszystkich 15 członków KRS - stwierdził Duda. - Nie zgodzę się, aby Rada była wybierana w całości głosami jednej partii - powiedział.
- Różnimy się (z PiS - red.) co do metod, ale nie co do celów - dodał zaraz. Zapewnił, iż wierzy, że "PiS zaakceptuje te projekty", i że "nie ma żadnej wojny na górze". - Moje drogi z rządem się nie rozjeżdżają - stwierdził prezydent. Przyznał jednak, że bywają "różnice zdań" między nim, a ministrami spraw zagranicznych, sprawiedliwości czy obrony.
- Moim zdaniem Polacy nie chcą wyrzucenia jednego dnia całego Sądu Najwyższego i podporządkowania KRS jednej partii. Polacy chcą dobrej zmiany, nie dobrej rewolucji - ocenił prezydent.