PiS cały czas utrzymywał: "Nie mamy z tym nic wspólnego". A dziś szef klubu zaskoczył oświadczeniem

Od momentu startu kampanii "Sprawiedliwe sądy" politycy PiS uporczywie twierdzą, że nie mają z nią nic wspólnego. Aż do dziś, kiedy nieoczekiwanie głos w sprawie afery billboardowej zabrał szef klubu Ryszard Terlecki.

W trakcie czwartkowego spotkania z dziennikarzami w Sejmie Terlecki powtórzył, że reforma sądownictwa jest konieczna. Jak mówił, jego zdaniem "rozpętano wokół tego histerię, która miała zdezorientować część opinii publicznej", bo - przekonywał - PiS wcale nie chce dokonać zamachu na niezawisłość sędziowską. Chwilę później powiedział coś, czego mało kto się spodziewał.

W takiej sytuacji to naturalne, że rząd RP musiał podjąć pewne działania, także o charakterze medialnym, aby tę histerię zrównoważyć i uspokoić

- oświadczył Terlecki, pytany o kampanię "Sprawiedliwe sądy". Tymczasem jeszcze wczoraj wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik przekonywał, że jego obóz polityczny nie ma nic wspólnego z całą akcją. - To nie jest kampania PiS, to nie jest kampania obozu Zjednoczonej Prawicy i to nie jest kampania rządu - zarzekał się Wójcik.

Od rządowego wsparcia odżegnywał się też dziś wiceprezes Polskiej Fundacji Narodowej, która jest odpowiedzialna za kampanię. - Nic nie wiem na ten temat, żebym działał w imieniu PiS-u czy w imieniu rządu. Robię to w imieniu obywateli - przekonywał Maciej Świrski w RMF FM.

"No i kto ma rację, a kto kłamie. Bo wersje są dwie... Nie da się ich pogodzić" - stwierdził reporter tej stacji, Patryk Michalski.

Zobacz też: Zrobili z nich symbole kasty. Jak było naprawdę? Sędzia "od spodni" jest chora, "od kiełbasy" - nie żyje

Afera billboardowa

"Sprawiedliwe sądy" to kampania mająca w założeniu przekonać Polaków do sądowej rewolucji PiS. Odpowiada za nią Polska Fundacja Narodowa - powołana do promocji Polski za granicą i finansowana przez spółki Skarbu Państwa. Na jej czele stoi szef klubu warszawskich radnych PiS, a kampanię promowała osobiście premier Beata Szydło.

Początkowo mówiono, że cała akcja - z wykorzystaniem spotów i billboardów - ma kosztować 19 mln złotych. Teraz przedstawiciele PFN wyliczają, że będzie to 10 mln.

Politycy opozycji mówią wprost o aferze billboardowej. Zdaniem PO i Nowoczesnej PiS wbrew regułom prowadzi partyjną kampanię z wykorzystaniem publicznych środków. Partie złożyły już w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury, CBA, NIK i Państwowej Komisji Wyborczej.

Kampanię skrytykowała w czwartek Krajowa Rada Sądownictwa. "Zestawienie nieprawdziwych lub tendencyjnie przedstawionych informacji nie służy budowaniu autorytetu państwa i wizerunku Polski" - czytamy w uchwale KRS.

Rada apeluje, aby w najlepiej pojmowanym interesie Rzeczypospolitej w ramach polityki informacyjnej, debata o reformie wymiaru sprawiedliwości opierała się na rzetelnym przedstawieniu problemów, które dotyczą sądownictwa, nie zaś na zmanipulowanym bądź wprost kłamliwym przekazie

- dodano w oświadczeniu Krajowej Rady Sądownictwa.

Oto skutki afery z reparacjami. Będziemy jeździć z paszportem na Open'era? [MAKE POLAND GREAT AGAIN]

Więcej o: