Głos zabrał też wicepremier Jarosław Gowin, który napisał na Twitterze, że "wylano na niego morze hejtu". "Liczono, że ulegnę presji, rząd się rozpadnie, establishment wróci do władzy. Wytrzymałem. Dobra Zmiana trwa" - napisał szef Polski Razem.
W oświadczeniu władze PR napisały, prace nad tak ważnymi reformami powinny być poprzedzane szerokimi konsultacjami społecznymi i uzgodnieniami wewnątrz obozu rządowego.
Parlamentarzyści Polski Razem wyjaśniają w oświadczeniu, że głosowali za zmianami w SN i KRS "w poczuciu odpowiedzialności", ponieważ podział w koalicji musiałby doprowadzić do przedterminowych wyborów.
Wówczas - jak napisano - zagrożone byłyby m.in. program Rodzina 500+, Plan Odpowiedzialnego Rozwoju, walka z mafiami paliwową i vatowską.
Według Polski Razem, konsekwencją przejęcia władzy przez obecną opozycję stałoby się m.in. otwarcie granic Polski przed rzeszą imigrantów ekonomicznych z krajów Afryki i Bliskiego Wschodu, a także agresywna inwazja "ideologii politycznej poprawności".
Ugrupowanie, które jest koalicjantem PiS, ma w Sejmie, oprócz wicepremiera Jarosława Gowina, ośmiu reprezentantów, a w Senacie czterech, w tym wicemarszałka Adama Bielana.
Kiedy w ubiegłym tygodniu Sejm głosował nad przyjęciem ustawy o Sądzie Najwyższym, Gowin wprawdzie ją poparł, ale nie wyglądał na szczęśliwego. Wprost przeciwnie - jako jedyny członek rządu nie wstał po ogłoszeniu wyniku głosowania. Siedział w ławach z opuszczoną głową.
Przed przyjęciem ustawy Gowin nie chciał komentować zmian w sądownictwie. Wyjaśniał, że nie ma zdania o protestach, ponieważ "zajmował się ręką w gipsie swojego wnuka".
W siedzibie PiS zwołano naradę, na polityków czekali demonstranci