Astroturfing, czyli co? Tym tajemniczym słowem prawica tłumaczy sobie demonstracje

"Astroturfing" - pewnie już nie raz natknęliście się na to słowo w internecie. W kontekście trwających w całej Polsce protestów szybko zdobyło ono dużą popularność - zwłaszcza wśród prawicowych użytkowników.

Od blisko tygodnia dzień w dzień tysiące Polaków masowo protestują w obronie niezależnych sądów. Pokojowe manifestacje organizowane są nie tylko w dużych miastach, takich jak Warszawa, Kraków czy Poznań, ale także w wielu innych, mniejszych miejscowościach. Ich uczestnicy domagają się jednego - zawetowania PiS-owskich ustaw dotyczących sądownictwa.

Zwolennicy PiS przekonują jednak, że wydarzenia ostatnich dni wcale nie są spontaniczne. By to wyjaśnić i uzasadnić, sięgają po tajemnicze, groźnie brzmiące słowo: astroturfing. W kontekście polskich manifestacji użyła go m.in. Anita Gargas z TVP (dawniej pracowała w TV Republika).

Astroturfing, czyli "sianie sztucznej trawy"

Sformułowanie "astroturfing" bardzo szybko przyjęło się w polskich mediach społecznościowych, głównie po prawej stronie. Zresztą, wykorzystują je już nie tylko użytkownicy o poglądach bliskich PiS - słowo to trafiło także wprost do nagłówków w takich portalach jak wPolityce.pl czy niezalezna.pl, a nawet do kontrolowanej przez rząd TVP Info. Pozostaje tylko pytanie: czym jest wspomniany astroturfing? W dużym skrócie to, obrazowo, "sianie sztucznej trawy".

"Astroturf" to bowiem marka popularnej w Stanach Zjednoczonych sztucznej trawy. Ukuty z tej nazwy termin "astroturfing" ma w założeniu opisywać mechanizm działania pozornie obywatelskich, oddolnych inicjatyw.

Zgodnie z tą definicją, marketingowe kampanie tego typu mają tylko sprawiać wrażenie spontanicznych, podczas gdy w rzeczywistości ich prawdziwi inicjatorzy pozostają nieznani. Innymi słowy - w myśl zwolenników tej teorii - manifestacje w Polsce są po prostu inspirowane przez kogoś z zewnątrz.

Dowody? "Czy ktoś wierzy, że przez przypadek wszyscy mają takie same świeczki, a drogi sprzęt audio pojawił się spontanicznie?" pytają użytkownicy, a w ślad za nimi - także politycy PiS. Jak np. Jacek Sasin, który twierdzi, że "Polska jest obiektem zmasowanej akcji dezinformacyjnej".

Psycholog społeczny prof. Michał Bilewicz z Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW widzi jednak zamieszenia wokół tego słowa z zupełnie innej perspektywy. "Badania (nasze i nie tylko) pokazują, że teorie spiskowe to oznaka braku kontroli nad sytuacją" - napisał na Twitterze.

Od Rzeszowa aż po Hel. Protesty w obronie sądów na zdjęciach >>>

Ustawa o Sądzie Najwyższym w Senacie: "Polska powoli, ale systematycznie zamienia się w zakład karny"

Więcej o: