Po tygodniach odkładania głosowań, Sejm uchwalił reformę Krajowej Rady Sądownictwa i nowe przepisy o ustroju sądów powszechnych. Zdaniem autorów reformy, zmiany w KRS mają poprawić złą kondycję polskiego sądownictwa.
Nowelizacja ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa przewiduje między innymi powstanie dwóch izb oraz wygaszenie kadencji jej obecnych członków - 15 sędziów - po trzydziestu dniach od wejścia w życie noweli. Przyszłych członków Rady ma wybierać Sejm. Nowych kandydatów ma zgłaszać marszałkowi Prezydium Sejmu lub co najmniej 50-ciu posłów.
Drugi projekt dotyczący ustroju sądów powszechnych pozwala, by prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych powoływał minister sprawiedliwości, którym obecnie jest Zbigniew Ziobro. Nowela przewiduje też ekspresowe awanse. CZYTAJ WIĘCEJ>>>
- To taka sama sytuacja jak w PRL-u. Minister sprawiedliwości decydował wtedy de facto kto będzie sędzią, kto będzie prezesem sądu. To wszystko już było, to wszystko przeżyliśmy. Za wyrok, który nie podobał się moim zwierzchnikom, byłem przenoszony z wydziału do wydziału, z sądu do wydziału zamiejscowego. Teraz też tak będzie - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl Jerzy Stępień, były prezes i sędzia Trybunału Konstytucyjnego, w latach 70. był też sędzią sądu rejonowego.
-To niszczenie zasady trójpodziału władz i wprowadzanie jedynowładztwa. Klasyczna sytuacja jak w PRL-u, bardzo smutny dzień dla Polski - dodaje.
Politycy PiS wielokrotnie przekonywali, że w innych europejskich krajach członków KRS także powołuje minister sprawiedliwości. - To jest właśnie nadużycie, bo w różnych krajach jest różnie. O tym decydują tradycje. W naszej sytuacji ten system, który został zbudowany po 89. roku, walczył z patologiami poprzedniego systemu. Stąd taka pozycja KRS, stąd udział sędziów w większej proporcji - mówi sędzia Stępień.
Prawnik krytycznie odnosi się też do zmian w ustawie o ustroju sądów, która zakłada wpływ ministra sprawiedliwości na wybór prezesów sądów. - Sądownictwo wymaga reform, ale nie daj Boże w takim kierunku. To zamordyzm, próba łapania sędziów za twarz - uważa.
Ministerstwo podkreślało, że nie będzie miało to wpływu na przydział sędziów do konkretnych spraw, bo za to ma odpowiadać system komputerowy.
- Nie wiem, jak będzie to działało w praktyce, być może dobrze. Zawsze jednak zwierzchnicy mają sposoby na to, żeby osiągnąć pewne pożądane zachowania swoich podwładnych. Od prezesa będzie wiele zależało, awans sędziego, kwestie finansowe - komentuje Stępień.
Jak twierdzi sędzia, "młody sędzia myśli o awansie, nie chce nikomu podpaść. Jeśli awans będzie zależał od prezesa sądu i ministra sprawiedliwości, to będzie tak postępował, żeby się im nie narazić".
- Mój przyjaciel wysłał ostatnio do sądu aplikanta, który go zastępował. Aplikant trafił na kolegę asesora. Po rozprawie asesor powiedział: "przekonałeś mnie, twój klient jest niewinny". "To dlaczego przy tym stanie dowodowym wyrok byłby uchylony do ponownego rozpoznania. A jeśli napiszecie dobrą apelację, to jest duża szansa, że sąd wyższej instancji go uniewinni". Sędzia najbardziej boi się spraw uchylonych do ponownego rozpoznania. Po wejściu w życie ustawy będzie jeszcze gorzej, bo sędziowie będą jeszcze bardziej uzależnieni od prezesa, który z kolei będzie podwładnym ministra sprawiedliwości - ocenia Stępień.
Jak ocenia, zmiany przegłosowane dziś przez Sejm to "ministrokracja". - Minister sprawiedliwości będzie wszystkim rządził. A ministerstwo w najmniejszym stopniu powinno oddziaływać na to, co dzieje się w sądach - podkreśla sędzia.
Zdaniem Jerzego Stępnia, przepis, który zakłada skrócenie obecnej kadencji sędziów KRS jest niekonstytucyjny. - Zobaczymy, jak się zachowa prezydent, czy podpisze ustawę. Wcześniej przez swojego pełnomocnika wysyłał sygnały, w których krytykował skrócenie kadencji - mówi sędzia.